Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

z nas żadnego nie chce, a w młodych sercach to okrutny ból.
— Czy pan rejent byłby szczęśliwszy? — zagadnął Szczepan.
— Drwij zdrów — rozśmiał się przybyły — ja daję za wygranę.
— Ależ komu? jeśli jest wygrana. Ktoś ją musiał wziąć? — począł Szczepek — czyby nas pan nie mógł nauczyć kto? boć to ciekawa rzecz.
Rejent popatrzał na nich obu.
— Ot — rzekł — spalibyście, a jeśli jest łóżko, dalibyście trzecie mnie, zapustne historje skończone, zaśpiewajmy Gorzkie Żale.
Zbył ich tedy niczem, ale łacno spostrzegli, że miał w sobie smutek i żal, z którym się wygadać nie chciał, i dali mu pokój. Posiliwszy się tedy poszli spać wszyscy ilu ich było, i spali aż pod wieczór. Nowy gość ich przebudził, zajechał Machcewicz i z łóżek powyciągał.
— Otóż to mi młodzież — zawo-