o pomoc zgłosił, zbywał go bardzo grzecznie, zaklinając się na wszystko święte, iż przy pieniądzach nie był, że miał ubogą familję, której świadczyć musiał i t. p. Przyjaciół bliższych, oprócz Gwardjana Bernadyńskiego, żadnych nie miał. Z nim czasem wieczorem przy skromnej lampeczce grywał w marjasza, i to była cała zabawa mecenasa Żołtkiewicza.
Wcale innej natury był Bołtuszewski, żywy, gadatliwy, rzutki, impetyk, bystrego pojęcia, ale gorączka taki, że wszystko psuł pośpiechem i gadulstwem. Matał, zabiegał, starał się, trafiał na bardzo szczęśliwe pomysły, ale języka za zębami utrzymać nie mógł, to go gubiło. Przytem gwałtownie też fortunę mu się robić chciało, rzucał się więc, spekulował i najczęściej cięgi brał, tak, że choć pracował ciężko, choć mu sprytu odmówić nie było podobna, nigdy
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/76
Ta strona została skorygowana.