Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc pocałowała w ramię stryja, uśmiechnęła się Pawłowi, który na ręku jej złożył dowód przywiązania do dawnych zwyczajów — i wyszła.
Ojciec i syn spojrzeli po sobie.
— A co? — zapytał ojciec — złapała nas! gotowa była słyszeć!
— E! nie!
— O! nie ręcz.... trzeba do nich pójść, trzeba pójść, to darmo; choć to okropny człowiek ale musim go oszczędzać. Dowiemy się też może co on myśli o Kasztelanicu, może się co zgada. — Jeśli się on do tego wmiesza, o! to kaszy narobi! Jego w interesie papierowym nie zjemy; to najsławniejszy kruczkotwórca i matacz, jaki jest pod słońcem.
Długo jeszcze trwała rozmowa między ojcem a synem, aż gdy się miało ku wieczorowi, za powrotem Jejmości, z którą natychmiast w progu skłócił się pan Antoni o Horodniczynę, wybrali się na wieczór do państwa Sobockich.
Soboccy mieszkali na trzeciej uliczce, tak że do nich przez całe miasteczko przechodzić było potrzeba, ale wieczór trafił się piękny i piesza przechadzka nie zastraszała państwa Antoniowstwa, którzy z ukochanym synem radzi się byli pokazać w miasteczku.


IX.

Jeśli kto nie lubi wielkiego miasta dziwi się tym co w niem żyją, można się przynajmniej o to upodobanie posprzeczać; ale w małem miasteczku, jestem pewien, żyją tylko ludzie za ciężkie grzechy swoje, czyściec odbywając na ziemi.
Wystawcie sobie zbiegowisko wszystkich mierności, wszelakich żądz i pragnień, wszystkich nędz i wszelakiej chciwości; mrowisko ludzi, których nie wiele różnią fizjognomię moralne i cielesne, pełne ruchu jedno-