Miło to spojrzeć na stare budowy — domy stare stawili jeszcze ludzie co w przyszłość wierzyli, co myśleli o jutrze; my dzisiaj klecim wszyscy aby dzień do wieczora w nim dobyć. To też stare domostwa oglądać aż lubo, tak w nich każda część, najdrobniejszy szczegół, wypracowane, wychuchane, obmyślane na trwanie, wygodę i wdzięk. W naszych pałacykach świeci się wiele, ale tylko świeci; pod spodem wszędzie próchno, wilgoć, grzyby i zgnilizna. Bodaj to dawne czasy! Ale nie pora nad niemi się rozwodzić i porównaniem nas zawstydzać; jesteśmy w sali starego ale jeszcze krzepkiego dworu; obejrzmy się w około póki kto nie nadejdzie.
Troje okien naprzeciw nas: przez nie widać sad owocowy, agrestowe i porzeczkowe uliczki, popodpierane stare jabłonie, grube stuletnie grusze i nieprzejrzane zieloności massy. Troje drzwi, z których jedne naprzeciw okien, dwoje w bocznych ścianach, wiodą do reszty pomieszkań. Ściany ciemne powleka starannie przypuszczona lamperja dębowa; w niej na zielonem tle, szare jakieś mglą się desenie wielce już spłowiałe. Na prawo i lewo, między ramami lamperji kilka wygolonych głów i jedna zakwefiona matrona poglądają na nas z portretów. Brzydkie malowanie, ale pędzel nie potrafił, mimo usilności z jaką nad tem pracował popsuć twarzy wspaniałych, poważnych, spokojnych. Przypatrzcie się tylko jak im dobrze w tych sobolich i rysich szubach, pokrytych złocistemi i pąsowemi adamaszkami, w tych kwiecistych deljach, białych kontuszach, z rękawami na szablach spartemi, z oczyma utkwionemi gdzieś w daleką przyszłość czy przeszłość.
- ↑ Dodano przez Wikiźródła