Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

— Ot, stęskniłem się do nich, a że w domu nie tak bardzo byłem zajęty — wybrałem się.
Dziadunio głową potrząsł i palcem na nosie pogroził panu Pawłowi.
— O, że kłamiesz to kłamiesz duszeńko! — rzekł śmiejąc się także — ale — jak sobi choczesz. Koli moje ne w ład, to ja z swoim nazad. Pytać się więcej nie będę; powiem ci tylko serdeńko, że kiedy kto nie może powiedzieć co myśli, to albo źle myśli i wstyda się, albo niedowierza.... Ale Bóg z tobą. — A jakże tam zdrowie twoje, żonki, dziecka waszego i poczciwego mego Hieronima (Hieronim był ulubieńcem starego, i do niego z całej rodziny najwięcej przywiązał się Dymitr). — Jak zdrowie Hieronima i jego drobiu.... a Antoniostwo czy zawsze koty drą? Siadaj i gadaj, a nie kłam kiedy możesz.
Pan Paweł zarumieniony usiadł obok starego na kłodzie, kazał koniom do karczmy zajść i wesoła rozpoczęła się gawędka.
— A Dziadunio zkąd?
— Oczewiście z Rohoży; z kądże się tędy jedzie? Siedziałem u nich długo — sim lit i pamiati nit[1].
— Co! zapewne ze trzy dni! — rozśmiał się Paweł.
— A gdzie tam! kilka tygodni czy coś — nareszcie sumienie mnie ruszyło, że ich tak długo objadam, wyjechałem hde oczy nesut[2]. Ale to powiem Waszeci, droga zaklęta.....
— E! Dziadunio już do każdej przywykł, bo w jego życiu więcej podobno podróży niż pobytu; nigdzie długo miejsca nie zagrzeje....

— No! to prawda kochanku — tri dni zachodu, a deń prażniku[3], ale to tak całe życie ludzkie mospaneńku; więcej zachodu niż prażników, a i po tych to cię jeszcze głowa boli! No, mówno jak się

  1. Siedm lat w pamięci niema.
  2. Gdzie oczy poniosą.
  3. Trzy dni przygotowań, a jeden dzień święta.