Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

kształtna kibić nic jeszcze ze swej dawnej nie straciła zgrabności.
Wyraz ogólny panujący fizjognomji jej był pełen niewyczerpanej cierpliwości i dobroci.
Wiele też obu tych cnót położenie jej wymagało. Pan Żmura, jedynak, niegdyś pieszczoch losu, niezwykły do ulegania, przekonany, że wszystko przywidzeniom i kaprysom mężczyzny uginać się było powinno — wziął żonę umyślnie ubogą, bo wiedział może, iż inna życia by z nim nie zniosła, tak chwilami bywało ciężkie, tak często buchał z niego gniew bezprzyczynny, tak żelazna wola wywierała się bez względu na wrażenie, jakie czyniła na otaczających. Tekla kochała męża, a Bóg ją obdarzył skarbem wytrwania i łagodności niewyczerpanym; znosiła więc te chwile czarne z poddaniem się i pokorą dziecięcia. Nie próbując go poprawić nawet, usiłowała rozbroić dobrocią, i często się to jej udawało.
Matka rozpadająca się nad dziećmi, gospodyni w domu nie spracowana, pocieszała się pracą i przywiązaniem, gdy ją zbyt wzruszył i zmartwił jaki gniewny wybuch mężowski. Żmura najczęściej po tej burzy sam przepraszał żonę, łajał siebie, zaklinał się że raz ostatni tak poddał passji, ale nazajutrz robił toż samo. Najlepszym jednak dowodem nieszkodliwości tych wybuchów było, że go ludzie mimo popędliwości kochali i większa ich część życie by była dała za pana. Jak żywy do gniewu, tak był szparki do dobrego i nagradzał po królewsku; prawda, że niekiedy karał srodze, ale sprawiedliwie. Drżało co żyło na jego skinienie, lecz uśmiech rozpromieniał wszystkich. Życie Kapitana upływało nadzwyczaj jednostajnie, powolnie, ustronnie, wśród łowów, gospodarki, towarzystwa domowych, czasem rzadkiej rozrywki w karty, do których na szczęście, towarzyszów tu nie miał, bo grałby zapamiętale. Książkę rzadko wziął w rękę, bo i czasu na to nie stawało i ochoty mu brakło; bardzo znudzony bawił się czasem kalendarzem, literaturą nieszkodliwą fabryki Berdyczowskiej.