na nim jest. Skąpstwo nawet jego, co sobie nie zwykł na nic żałować dowodzi nie najlepszych interesów...
Żmura przerwał gorąco:
— E! to bałamuctwo bracie! Któż ci to tego nagadał? wszyscy wiedzą że to człowiek miljonowy i kapitalista!
— Świeżo przecie i Hieronimowa wróciła od niego z niczem, i Sobocki, którego żony brat tam siedzi, toż samo przedemną utrzymywał, że nie tak bogaty jak ludzie sądzą.
— Sobocki! — pokręcił głową Kapitan — jam nie bardzo tęgi do papieru i rachunku, bo wszelkie sprawy przywykłem szablą i słowem kończyć — ale na Sobockiego spojrzawszy czuję, że to szelma. — On ci to mówił nie bez celu... o! frant!
Pan Paweł uczuł, że się zarumienił.
— Puszczają fusa — dodał Żmura — samiby to sobie przywłaszczyli jakim sposobem, a nas uśpili... nie wierz temu — lisy! lisy!
Nie można już było nie wspomnieć o panu Samuelu i jego żądaniu; zaczął więc Paweł i o tem, przyznając się już, po pierwszem niepowodzeniu w kłamstwie, że do niego jechał po radę.
— Róbcie sobie co chcecie — po namyśle odparł Kapitan — to do mnie nie należy; jam do waszej familji tylko przyczepiony, gdy będzie co brać, to mi dacie, a radzić wam, nie moja rzecz. — Teklusiu, każ podawać samowar i pluńmy na te interesa. A teraz panie Pawle, mów mi co użąłeś i jak u ciebie gospodarstwo idzie?
Wielki ciężar spadł z serca panu Pawłowi; widział bowiem ze wszystkiego, że tu jak zawsze łatwa będzie sprawa ze szwagrem, i zbył się rozmowy przykrej, w której że dosyć nieszczęśliwie pokłamywał, niedorozumiewał, a jeszcze go to kosztowało, bo był nieprzywykły; rad ją był jak najprędzej skończyć.
Pani Pachniewiczowa, którą bolało, że na tak długo od niej oderwaną została uwaga, odchrząknęła, po-
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.