Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

— No! gdzieżeś to Asindziej bywał? co to jest znowu? Słyszałeś! dwunasta wybiła, a o trzech kwadransach być powinieneś tutaj i czekać. — Co to jest! co to jest!
— Niech stryj dobrodziej raczy darować, — odpowiedział, niby drżącym głosem, z udaną zręcznie bojaźnią, młody człowiek — jestem cokolwiek niezdrów (tu zakaszlał) głowa mnie bolała.
— No! ale w takim razie, wszak wiesz asindziej jaki jest porządek, rzekł starszy. Czemu nie postąpiłeś wedle przepisów? W porządnym domu wszystko iść powinno wedle pewnych reguł. Skoro jesteś chory, dajesz znać panu Termińskiemu, pan Termiński melduje mi o tem, i otrzymujesz upoważnienie chorowania.
— Ja, bo stryju dobrodzieju — odezwał się młodszy — pomimo choroby chciałem być pilnym na jego usługi i...
— No, no, na ten raz indulgencja! ale niech się to więcej nie przytrafia; ten ból głowy i opóźnienie o cały kwadrans, niepraktykowane....
Stryj zażył tabaki nieco uspokojony, i gdy synowiec ze spuszczonemi oczyma stanął, założywszy ręce w tył, niedaleko progu, oparty o stołek, on usiadł, zarzucił nogę na nogę i rozpoczął rozmowę, która przypominała bardzo wydawanie nauczonej lekcji, tak machinalnie szły pytania i odpowiedzi.
— Na dworze? — spytał krótko stary.
— Wilgotno i pochmurno, parno, deszczu się spodziewać.
— Barometr?
— Trochę opadł od wczoraj.
— Stopni ciepła?
— Dwadzieścia cztery.
— W cieniu?
— W cieniu.
— Dwadzieścia i cztery w cieniu! — powtórzył stryj — to wiele, to bardzo wiele. — Cóż tam nowego?
— Siwy źrebiec....
— Co, chory? uchowaj Boże?
— Zupełnie zdrów, przeprowadzono go dzisiaj na