Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

zierającem na świat jakoś tęskno i niespokojnie a łagodnie, siedziała czarno i skromnie ubrana kobieta, patrząc i napatrzeć się niemogąc ulubionych dzieci. Jej postać, wyraz, charakter miały coś idealnego — wszystko w niej wyjawiało namiętną matkę, co nie żyje tylko dziećmi, nie myśli tylko o nich. W spojrzeniu tęsknem, wdzięku pokornego słowa, czytałeś wielką, serdeczną, płonącą pobożność chrześcianki.
Przy nich kwitły trzy córki prześliczne — różowe, uśmiechnione, zręczne, wesolutkie a tak dziwnie dopełniające wdziękiem każdej właściwym obrazu całości, że się zdawało jakby je malarz wydumał, chcąc pokazać jedyną piękność w trzech jej objawach różnych, na wspólnej łodydze wykwitłych.
Staś, cienki, wysmukły blondynek, podobny do panienek, i jak panienka skromny, młody, ale z wybitniejszem piętnem woli na twarzy bardziej męzkiej, to koło zamykał. Zaraz za nim, widocznie już obcy młody człowiek siedział z uszanowaniem nieoswojonego chłopaka, który się boi salonu i nie wie jak w nim usiąść.
Był to ubogi towarzysz uniwersytecki Stasia, Ksawery P..., którego Zawilski przybrał sobie za przyjaciela i przywiózł z sobą na wakacje. Nie było w tem najmniejszego niebezpieczeństwa dla sióstr Stasia, bo pan Ksawery miał pozór młodego niedźwiadka, niezgrabność starego pedanta, i zaprzątniony był sobą jak młodzik, który dźwigając swą przyszłość na ramionach, o niej tylko duma. Poczciwa jego fizjonomja, brzydka była jak maskaron bronzowy, ale się do niej łatwo było przyzwyczaić, bo wyrażała duszę szlachetną. Panny się nim doskonale bawiły, chociaż od nich do swoich greckich książek uciekał, kierując się na hellenistę przebojem, i czytając właśnie djalogi Platona, z których najtrudniejszy w tej chwili głowę mu piłował.
Wśród śmiechu młodzieży nie posłyszano jak zaturkotała bryczka pana Pawła, i postrzeżono go dopiero, gdy sztywny jak norymbergska lalka, nakrochmalony jak stary kołnierzyk parafialnego eleganta, wszedł,