dziłżebyś od tego, coby ci Bóg dał niezapracowane i daremne — siostrę twoją Teklę?
Pan Paweł się zmięszał.
— Ale to widzi stryj — dorzucił — zapewne, gdy jednak — prawo... bo żyjemy pod prawem!...
Zmarszczył się starzec poważny i ujął go za rękę.
— Mój Pawle — rzekł — bracia i siostry w prawie ludzkiem mogą brać nierówno, bo w tym podziale wchodzi uwaga o społeczeństwo względem którego my mężczyzni mamy najcięższe obowiązki poświęcenia — ale to po rodzicach; a taki spadek, niespodziany dar Boży — możnaż inaczej podzielić jak równo? Dałożby ci spać sumienie?
Niedokończył. Paweł spuścił głowę, zawstydził się i poprawił.
— Ja też wcale nie jestem tej myśli — odrzekł śpiesznie — pytam tylko, by się upewnić, że to co ja czuję, prawo potwierdzić może.
— Prawo jest dla nieprawych — odparł pan Piotr — dla nas dość sumienia. Niech się do niego zwracają, komu Bóg nie wyrył w sercu nieśmiertelnych praw swoich; ci biedni po ludzkie, pisane, nędzne i słabe niech się uciekają; my się bez nich w takich sprawach obejdziemy.
— Wezwać więc potrzeba Pobiałów — dławiąc się, cicho poddał Paweł — chcąc co rychlej rozmowę skończyć.
— To są ludzie zacni, poczciwi i rozumni — z niemi się zetkniemy i coś uradzim, żeby Pana Samuela uspokoić. Dzieci Józefa rady dać nie mogą, bo sami jej biedaki potrzebują; was wszystkich ty przedstawiasz; ja siebie i Samuela, a więc nam tylko Pobiałów brakować będzie. Posłuchaj, dziś piątek, zabawisz u mnie przez sobotę, ja poślę ich prosić na wieczorek, który damy w pasiece w niedzielę, gdzie i tak być mieli. W ten sposób cichuteńko się sprawim. Wszak musisz znać Pobiałów?
— Bardzo mało.
— Dwóch ich tylko, Tomasz i August przyjadą, bo
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.