Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

panem Pawłem — spojrzawszy za córkami, westchnęła i poczęła powoli zwykłe swe żale na ciężkie teraźniejsze dla panien czasy. Słuchając bardzo uważnie, pan Paweł żadnej tu rady dać nie mógł; szczęściem pan Piotr przybył i uprowadził go z sobą dla obejrzenia gospodarstwa, stada i fabryk.
Tak jakoś przeszedł dzień do wieczora. Wieczorem wszyscy przeglądali albumy i ryciny, rysowali, grali, śpiewali, a pan Paweł nie mógł nic z tego zrozumieć i drugi uczeń świeżo z Uniwersytetu chory na Platona, stał także osowiały, myśląc zapewne o jakiem trudniejszem miejscu djalogów. Piątek jakoś się skończył, pozostawała sobota; ale choć coraz potężniej znudzony, Paweł tym kosztem się lepiej oswajał z domem, poznawał jego obyczaje, umiał już sobie dać radę. Poznawszy się na niebezpieczeństwie chwalenia z bolem głowy, nazajutrz zaręczył że jest zdrów, przyznał się że jest głodny i jadł za dwa dni, co bardzo pocieszyło wszystkich, podsuwających mu co było najlepszego i najsmaczniejszego.
W niedzielę miał być jak wiemy wieczorek w pasiece; wszystkie tego rodzaju zabawy biedna matka dla córek obmyśliwała, wabiąc ku nim ochoczą młodzież i ze zbytniej o ich los gorliwości, nieustannie przemyśliwając tylko za kogoby je wydać. Dwadzieścia i dwa lata najstarszej nie wychodziły jej z pamięci; mówiła o nich przez sen (na jawie nigdy).
Wieczorek i podwieczorek dawano dla odmiany w pasiece, która była znacznie odległą od dworu i nad drugim brzegiem rzeki położoną, tak, że do niej najwygodniej wodą było płynąć. Brzeg miał być smolnemi beczkami oświecony aż do miejsca zabawy, które miało sławę jednego z najpiękniejszych w okolicy. Około południa zaczęli się zjeżdżać goście, i pierwszy prawie przybył pan August Pobiała z familją.
Prześliczna wiedeńska kareta, zaprzężona piątką siwoszów w czarnych angielskich szorach, z wielkim smakiem ubrani ludzie w wytwornej a nie bijącej w oczy liberji — przywieźli państwa Augustów.