Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

naturalnie wszczęła się rozmowa o Kasztelanicu; ale krzątania, gwar, muzyka, nie dały jej się rozwinąć, choć pan Paweł szczerze pragnął wszystko co najprędzej skończyć i jak świt ruszyć do domu, pana Tomasza pochwycono do kontredansa, August poszedł na Ecarté, grę dystyngowaną; nie było sposobu nic zrobić, trzeba się było zgodzić z wolą przeznaczenia i oswoić z perspektywą zostania dnia jednego jeszcze z Pobiałami i Piotrem w Zrębach.
Jak skoro zapadł wieczór i słońce znikło, natychmiast na znak dany przez Stasia, w około altany na dębach, na mostkach, zajaśniały tysiączne światła kolorowe.
Lampy zawieszone na drzewach, miały kształty owoców jakichś idealnych i wisiały jak owe złote i rubinowe jabłka w czarnoksięzkim Tysiąca nocy ogrodzie. Krzyż nawet ubrał się w białe światełka i odbijał w wodzie jasny, wielki, potężny, czysty, godłem zwycięztwa nad śmiercią, nad ciałem i cierpieniem.
Cała pasieka gorzała w tysiącach tych świateł misternie porozrzucanych, a gwiaździsta noc letnia przypatrywała się z góry tej uciesze chwilowej, po której wkrótce miały zostać żale, wspomnienia, i dymiące lamp knoty.
Około drugiej dano wieczerzę pod altaną; zaszły baty, usiadła muzyka nieznużona i całe towarzystwo parami poloneza idąc siadło powracać ku Zrębom. Brzegi rzeki osławione były beczkami smolnemi i stosami łuczywa, które doskonale oświecały wody, a nawet bliższe zarośla. Drzewa jak ze złota ulane rysowały się na ciemnem tle swemi pięknemi rodzimemi kształty, których ludzka nie tknęła ręka. Gdy wypłynęli z lasu, ukazał się dwór w Zrębach równie oświetlony i zdala salonik otwarty pełen świec, oczekujący na gości.
Wielu jednak zaraz się rozjechało, wielu uczuło znużonych, zatrzymano ich na noc, i zabawa po skończeniu poloneza, który się zamknął w salonie, w ciszę i spoczynek przeszła.