Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Siedząc w swoim pokoiku, z książką do nabożeństwa i różańcem w ręku, długo, długo poczciwa matka przypominała swoich córek słowa, ruchy, uśmiechy, liczyła co kto do nich powiedział, jak kto był z niemi, potem modliła się, aż marzenie przerwało modlitwę... Pan Paweł poszedł spać tak rozziewany, że nawet swemu chłopcu, który chciał opowiadać zakulisowe przygotowania tych cudów, nie rzekłszy słowa, ledwie się doniósł do łóżka i jak zabity chrapnął.
Nazajutrz rano dosyć, wszyscy się zebrali w pokoju pana Pawła; pan August w rannym paltociku, Tomasz w węgierce, Piotr w codziennym swoim surducie z nieodstępną towarzyszką laską. August miał popielaty ranny kapelusz, laskę z przepyszną ze słoniowej kości gałką, rękawiczki duńskie i kamasze.
Siedli, a że wszyscy już wiedzieli o czem potrzeba było radzić, pan Piotr rozpoczął wykładem rzeczy, niejako treścią sprawy, która zajmować ich miała.
— Mało znacie wszyscy Kasztelanica, rzekł — choć i ja nie lepiej, ale od Samuela więcej wiem o nim niżeli panowie. Istotnie położenie jego zwrócić powinno uwagę całej familji, nie żebyśmy swobodę jego krępować chcieli, ale że istotnie dla niego samego jest grożące, gdyż i duszy.......
Pan Tomasz przerwał.
— Podobno już tej duszy nie poradzimy.
— Nie miło jest jednak — dodał dowcipnie pan August, który lubił dowcipować — kiedy tak bliskiego krewnego djabli biorą.
— Daj pokój żartom prezesie — (pan August był jakimś prezesem kiedyś) odezwał się pan Piotr. Razem tedy ze wszech miar radzić nam potrzeba. Ci co go otaczają, oprócz Samuela, który tam nic nie znaczy, są to pochlebcy i zausznicy, czyhają nań i podają mu rękę do wszystkiego złego. Biedny Samuel, któremu o los Rotmistrza chodzi i po prostu mówiąc o zagrożony spadek — wzywa nas w posiłek.
— Ale — jestli to istotnie spadek tak wielki? — zapytał August.