Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdarzyło się wam kiedy w życiu ujrzeć twarz po raz pierwszy a dobrze znajomą; zkąd? ze snów wieszczych, z marzeń przedświatowych, z kolebki nicości? z nadziei żywota? — nie wiem. Twarz ta pociąga nas jak braterska, zadziwia jak zjawisko, przeraża jak widmo; witasz w niej znajomość, a nie śmiesz wyciągnąć ręki wątpiąc czy cię poznano. O! są w życiu tajemnice, niezbadane, niezgadnione węzły, których żadne niedojrzało oko, nici co przez światów szereg łączą dwie istoty — a zerwać ich nic nie może. Któż ten fenomen życia serc wytłómaczył? Jestli jaka formułka i na to w filozofji nowej?
To spotkanie we drzwiach było czemś niepojętem dla obojga i oboje oblało wstydem, przejęło niepokojem. Staś ustawicznie się oglądał, Zosia drżała na myśl powrócenia do izdebki sama niewiedząc czemu; stała w sieni, przypominała po co szła i przypomnieć nie umiała, nareszcie, jakby ochłonąwszy, przeżegnała się na odegnanie tego uroku, w prostocie ducha tak to sobie tłómacząc, i powoli, zadumana, poszła do ludzi.
Tymczasem w pokoiku krzątali się gospodarze — Hieronimowa łamała ręce i ścierała pyły gdzie ich nie było, Hieronim krzesła przysuwał siedzącym, Dziadunio zaś wesół i przytomny, wziąwszy na się urząd wicegospodarza, dysponował i bawił.
Sypałyż się przysłowia! sypały!
W mgnieniu oka, zaledwie ów kocz co takie sprawił zamieszanie odszedł do stajenki, i zatoczył się po odprzężeniu koni do stodółki — bo na taki powóz nie było wozowni stosownej — już u państwa Pawłów wiedziano o dostojnym gościu. Tam od dwóch dni gotowali pieprze i czyścili brudny gościniec i glansowali samowary i ogórkową wodą umywali Petrę.... a Piotr, niewdzięczny pan Piotr, zajechał wprost do Hieronimów!!
— To omyłka! to jakieś niepojęte bałamuctwo! — chodząc żywo po pokoju wołała Julja; — idź, spiesz Pawle, idźże proś, prowadź. — Gdzież to podobna żeby on tam stał? Smród, ciasnota, dzieciska, a cóż