Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/209

Ta strona została skorygowana.

trawy coraz dziwacznej piętrzyły się po mózgu i począł pić, ale pić, jak to kucharze umieją, gdy ich napadnie giec kieliszka!
W dworze tedy stroi się kto żyw... Panna Hiacyntha, spokojna że będzie pieprzno, ubiera się i perfumuje — gdy o wpół do dwunastej dają jej znać, że ogień na kuchni wygasł, a kucharza Ignasia (zwano go tak choć był siwy) już pijaniuteńkiego, słaniającego się, nieprzytomnego, prowadzą z karczmy we czterech do kuchni, pod ciupasem.
Gdyby był piorun uderzył w dom, większejby nie narobił trwogi — wszyscy wylecieli jak stali. Petra w spódniczce krochmalonej, Julja w gorsecie tylko, pan Paweł z namydloną brodą, łamiąc ręce — Ignaś był pijany jak sztof: pół do dwunastej biło, a o obiedzie ani słychu — wszystko to z powodu pieprzu, który go do desperacji przywiódł.
Julja w pierwszym nierozważnym zapędzie rozpaczy wpadła na Hiacynthę, że stróżów w tak ważnym dniu Ignasowi nie dodała, a guwernantka ręką zakrywszy oczy, zwolna osunęła się w ganku i omdlała wołając: — Boże! Ty widzisz, czym na ten cios zasłużyła!
W najpilniejszej chwili, kiedy trzeba było obmyśleć co się z obiadem stanie, Hiacynthę też i ratować i przebłagać musiano, pióra smalić i przepraszać. — Nie żartem bowiem, choć to nie raz pierwszy, słusznie się czując obrażoną, prosiła stanowczo o konie i zabierała się natychmiast opuścić niewdzięcznych.
Okropny powstał zamęt; Julja nie mając już na kogo, wszystko teraz zrzuciła na męża i z ułagodzoną jakoś panną Hiacynthą wpadły na osłupiałego pana Pawła, że on stróża nie postawił, że w karczmie zakazu zapomniał, i o niczem w tak krytycznych chwilach, gdy o godność i sławę domu chodziło, nie pomyślał.
To jednak nie gotowało obiadu — Ignasia oblewano zimną wodą; on klął i łajał — dwunasta się zbliżała! Paweł, przywiedziony do ostateczności, wystąpił z radą, aby kucharki od Hieronimostwa poży-