Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

leść się na nich nie umiem; nie jestem do nich stworzony, i — niechce mi się tam jechać!
Hieronim nie mógł się przyznać, że od dawna nie miał porządnego fraka, a najświeższy był jego ślubny, dosyć już śmieszny choć czysto zachowany.
— Jakto? tobyś ty sam jeden nie był na urodzinach? — spytał pan Piotr.
— Nie będę — rzekł poglądając na żonę Hieronim — nie — nie będę! Bogiem a prawdą, brak mi i sukni i przyborów do wizyt, ja tam nie bardzo potrzebny, stryjowi tak ze mną jak bezemnie, a czas dla gospodarzy gorący — zostanę w domu.
Piotr i Dziadunio nie chcieli go przynaglać.
— Więc jak ci się widzi — rzekł stryj — nie namawiam, ale będzie tam cała a cała familja nasza, którąśmy okólnikiem, obesłali, jedne wici za troje... My, Pobiałowie, Paweł, Źmura, ojciec wasz, nawet Soboccy oboje, do nogi ile nas jest, jak na rewję jedziemy.
— A ja sobie zostanę — rzekł po cichu pan Hieronim... — doprawdy, cobym ja tam robił, a w domu bym się opuścił.
— E! jakbym to się i ja został — odezwał się wstając z krzesła Staś dotąd milczący — wszak u Kasztelanica raz już z ojcem byłem.
— Kto? i ty? zostać? gdzie?
— A tutaj! — podchwycił Staś — co ja tam będę robił, kochany ojcze? Mybyśmy tu sobie z Hieronimem gospodarowali, polowali, odpocząłbym w tej ciszy, a powracając ojciec by mnie zabrał.
— No? i zkądże ci ta myśl? — spytał ojciec nie dorozumiewający się niczego.
Dziadunio odwrócił się w kątek i udając że zażywa tabakę i kicha, parsknął ze śmiechu, tak go ucieszyło, że się jego domysły potwierdzały.
— Zkąd mi ta myśl? — odpowiedział Staś zawsze śmiało i wesoło, nie chcąc ani skłamać, ani prawdy całej powiedzieć. — Ot, jakoś mi tu dobrze, cicho! Chciałbym sobie spocząć przy Hieronimie... Lubię tak