same twarze, zmęczone, blade lub zimne i postępne. O jednej godzinie wstaje Kasztelanic, wchodzi Termiński, zwołują pannę Anielę, podadzą do stołu, grają w warcaby, czytają, łechcą pięty staremu i idą do snu... U obiadu wiecznie też same postacie na tych samych miejscach siedzą, rozmowa prawie jedna i jedne przytomnych wejrzenia. Rotmistrz zajada, Samuel patrząc nań wzdycha ciężko, Aniela się krzywi, Jaś na nią zezem pogląda, Bulwa milczy lub z respektem odpowiada, że wszystko się dzieje wedle rozkazu jaśnie pana. — A Kasztelanic, zawiędły starzec, oderwany szczątek innej epoki, obcy ruchowi i życiu co go otacza, dożywa reszty dni zmarnowanych, zatrutych w niepokoju o życie i jego utrzymanie, w przekonaniu, że nakręcając je wedle zegara, jak zegaru chód potrafi przedłużać bez końca...
Dzień urodzin Kasztelanica ledwie był komu wiadomy, nie wiem nawet czy on sam o nim pamiętał, to pewno, że go w Strumieniu nie obchodzono nigdy. Zrana wstawszy wedle zwyczaju, rozruszać się miał powoli do życia starzec, gdy Termiński wpadł do niego z miną, która bez słów mówiła, że się coś stało nadzwyczajnego. Kasztelanic postrzegł to i nim kamerdyner miał czas usta otworzyć, wyciągnął rękę, wołając:
— Cicho! milcz! widzę już że cię język świerzbi, ale póki śniadanie nie przejdzie, wara mi z doniesieniami głupiemi!
Kamerdyner począł sprzątać i wyszedł po chwili, słowa się nie odezwawszy. Kasztelanic usiadł... ale niezwyczajny ruch i stukot powozów w dziedzińcu począł go już niepokoić. Nie chodziło mu tak bardzo o to co się stało, ale o to, że co się stało pomięsza mu porządek i cały dzień zepsuć może.
— Głupi! — rzekł w duchu — wleciał jak utrapieniec, gęba wywrócona, słowo na czole! dość że wiem iż coś jest i strawność przewrócona... po całym dniu!.... Będę musiał wziąć pigułki lub elixir Cagliostra, którego tak oszczędzam. No! kto wie czy nie lepiej wiedzieć od razu co to tam takiego, bo niespokój gorszy
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.