— Dobry mój Karasiński, ozwał się po chwili gospodarz, ale nie ma i nie będzie pod słońcem jak Tremo.
Pan Samuel ruszył ramionami, reszta jak w wyrocznią patrzała na mówiącego.
— Tremo, powiem Waści — rzekł obracając się do Samuela — miał to do siebie, że ci zgotował kaszę hreczaną, kluski z serem, pierogi leniwe, jedno nic, czegobyś indziej w gębę nie wziął, a po nim sobie palce oblizywać było trzeba. Wszyscy to wiedzą, że król nieboszczyk lubił bardzo pieczeń baranią; — otóż jak żyję takiej baraniny jaką on urządzał nie jadłem — to było coś specjalnego.
— Może to nie była baranina, ale zamaskowana sarna? — odważył się zarzucić pan Samuel.
Okiem pełnem oburzenia cisnął nań brat starszy, a panna Aniela (to było imię nieznajomej) uśmiechnęła się złośliwie.
— Jak-to nie była baranina! była baranina, ale z tą sztuką, z tym akcentem przyprawiona, które tylko Tremo posiadał. Waść wiesz, że gdyby był chciał Tremo zostać w Petersburgu, byliby mu zapłacili sowicie, ale on już dosyć miał gotowania, zachciało mu się jeść samemu.
Pani Hieronimowa rozśmiała się głośno, a panna z jakąś niecierpliwością, w którą ją wprawiał zwykle cudzy dobry humor, poskoczyła na krześle i rzuciła łyżkę z brzękiem.
Szambelan obejrzał się na sąsiadkę grzecznie, widać jej uśmiech do serca mu przypadł, — i w dowód afektu posunął jej swoją zupę.
— Sprobój pani — rzekł — a powiesz mi coś o tem (tłómaczenie z francuskiego) — sprobój, ja już więcej jeść nie będę.
Nie godziło się odmówić; wzięła na talerz zupy p. Hieronimowa, i choć ją pieprzna owa polewka djable piekła w podniebienie, nie mogła się jej odchwalić, co chwila powtarzając: — Cudowne! rajskie jedzenie! ale taka ze mnie parafianka, że mi niepodobna poznać co to jest.
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.