Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

który cudów dokazywał, podnosząc na chwilę, kosztem życia, ruiny ludzkie zniszczone rozpustą, zużyte używaniem. Nie wiem co tam z sobą uczynił w swoim gabinecie, jakich użył środków, na odzyskanie jeśli nie sił to ich pozoru i barwy zdrowia; ale w tej chwili był to o lat dziesięć i więcej cofnięty, krzepki, rzeźwy i rumiany dworak Stanisława Augusta. Twarz jego, zwykle gdy z rana wstawał z łóżka, zwiędłą i trupią, kolorował lekki naturalny rumieniec, płeć była biała i przejrzysta jak u młodej dzieweczki, oczy świeciły się i grały szyderskim wyrazem, cała postawa miała coś w sobie naprężonego, sztywnego, ale jeszcze silnego i rzeźwego.
Pan Samuel, Jasiek, domowi nawet, zdumieli się spojrzawszy nań, tak dalece to był inny nie codzienny ich Kasztelanic, tak mu energii, wyrazu i żywota przybyło. Kto mu je wlał, jakim sposobem? to było tajemnicą niezbadaną starca, a Termiński nawet flaszeczki z której czerpał nie znał i o niej nie wiedział. Na wielkie wypadki umiał on tak odmładzać się na chwilę.... Wszedł z uśmiechem, wystrojony, wesoły, pogodny; kto go widział przed godziną w czepku, skulonego, chudego i bezsilnego w krześle sypialni, nie byłby go poznał teraz. Strój odpowiadał fizjognomji i był najwytworniejszy; składał się z aksamitnego ciemno-fioletowego fraka, takichże spodni, z brylantowemi u podwiązek spięciami, czarnych pończoch, trzewików z kameryzowanemi klamrami, żabotów koronkowych brabanckich przepysznych, szpilką kosztowną z ogromnym brylantem spiętych, i palców obładowanych bogatemi różnego rodzaju pierścieniami.
Pan Samuel cofnął się jakby widmo ujrzał, wszyscy stanęli osłupieni, Kasztelanic postąpił ku gościom z uśmiechem dworaka, zręcznie, wesoło, zamaszysto. Z kolei witał ich wszystkich, tak grzecznie, tak uprzejmie, tak niemal czule, że pan Piotr, łatwy do oszukania, obwiniał w sercu Samuela o sąd niebaczny i stronny.
Dla każdego miał słówko pochlebne, wszystkich ra-