Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

Zemsta jednak odłożoną została na później; Aniela spodziewała się być coraz silniejszą i na chwilę potęgi przekazała spłat tego długu upokorzenia. Nie zapominała jednak o nim wcale.
Kilką dniami przed urodzinami, Jaś, który widział dobrze co się w koło niego działo, dowiedział się także o przejażdżce pana Pawła po familji, domyślił się jakichś machinacji i żywo postanowił działać ze swojej strony. Sam czuł się jeszcze bezsilnym, wahał w wyborze sprzymierzeń; chciał go mieć jak najprędzej, by przystąpić do czynu. Ni mniej ni więcej chciał wyłudzić cały spadek po Kasztelanicu, jak? sam nie wiedział i o to mu nie szło — wybór współpracownika miał stanowić o środkach.
Wieczorem w sam dzień zjazdu o którym mówiliśmy, Jaś niespokojny bardzo, w swojej ubogiej izdebce w końcu oficyn chodził z twarzą rozognioną i okiem płomienistem. Miotał nim strach i niecierpliwość; lękał się żeby mu nie wydarto jakimkolwiek sposobem tego, co już za swoje uważał; nie wiedział jak temu zapobiedz a chciał działać co najprędzej.
Izdebka w której stał, była prawdziwą dziurą, najlichszą ze wszystkich w oficynie. Termiński nawet miał daleko lepsze dwa pokoje dla siebie; Jasiowi dano jeden wprost z podwórza się otwierający, zimny, ciasny i brudny; jedno okienko tylko z niego wychodziło na śmietnisk pełne podwórko kuchenne, choć przez zabrudzone szyby nic widać nie było. Podłoga dawno nie zamiatana, grubo narosła błotem zaschłem i popiołem od fajek, pełna była narości i gruzów; niektóre jej deski odstawały do góry, inne wygniłe wpadały w ziemię, a drewniane kołki, któremi była przytwierdzona, sterczały, czyniąc przejście kilku kroków, zadaniem prawdziwie niebezpiecznem. Jaś tylko machinalnie z nałogu wywiązywał się z niego zwycięzko, bo każdy kołek i dziurę ominąć umiał. Kominek zamurowany od dawna, bo zawsze dymiący, trochę pieca, gdyż druga większa jego połowa kryła się w sąsiedniej gościnnej izbie, ogrzewało tę klitkę. Ściany jej pobielane da-