chwyceniem grosza, którego najlepiej wiedział gdzie szukać; potrzebował pomocy czyjejś, bo chciał zyskać daleko więcej, a ta nieszczęśliwa bezdzietnego majętność podsycała chucie wszystkich, zdawając się im bezpańską, i nienależną nikomu.
Termiński nie miał wyboru: jedynem jego narzędziem mogła być Aniela.
— Mogę ją z tym starym ożenić — rzekł — ale potrzeba żeby mi za to zapłaciła...
Myśl tę oddawna osnutą, postanowił zaraz przywieść do skutku, unikając skutków jakie za sobą pociągnąć mogły zabiegi familji. Wszedł godziną może przed Jasiem do pokoju Anieli, z którą był na stopie poufałej i protektorskiej. Wszystko mu będąc winna, obawiała go się, słuchała i starała wszelkiemi sposoby przypodobać.
Wszedł, i gdy ta spieszyła już przeciwko niemu, sądząc że coś pilnego dla Kasztelanica potrzeba, skinął i zaprowadził ją tajemniczo do alkowy.
— Dwa słowa — rzekł — panno Anielo; tu widocznie źle koło nas, potrzeba sobie radzić... nie ma co drzemać, familja ostro się myśli brać do naszego staruszka, sądząc że łatwo starych przyjaciół i sługi wierne rozpędzi, a sama wszystko pochwyci... Ale słudzy też nie głupi czekać, aż ich miotłą pożegnają!... Trzeba radzie, trzeba radzić! Waćpanna z nim bezemnie nic nie dokażesz...
— Jak to? — rumieniąc się spytała panna Aniela.
— Nie potrzebuję obwijać... Waćpanna nie byłabyś od tego, żeby się z nią ożenił?
— Ja?
— No! na co to te ceregiele; chcesz tego, to pewna, nie zawadzi grosiwo potem zagarnąć... Ktoby to tego sobie nie życzył? No! otóż panna sama tego nie dokażesz... to także frant i kuty! Ja tylko jeden mogę powoli do tego nakłonić Kasztelanica.
— Sumienieby mu to nakazywało — cicho szepnęła panna Aniela.
— E! ba, o sumieniu nie gadajmy — rzekł Termiń-
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.