Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.

tem ślub nastąpi. a między jednem a drugiem mój oblig, prosty sobie oblig.
— Jak pan zechcesz.
— Zatem, interes nasz wspólny — jeden... ale milczeć! Ja od jutra nie czekając poczynam... Będą tu i drudzy coś robić! Jaś sobie, krewni może sobie! ale to wszystko w łeb weźmie, bo oczy mam dobre i nos nie zły. Nim się co zasnuje, rozerwę. Jasia się nie boję; pan Samuel baba, wzdycha, ale nadto poczciwy żeby nam co popsuł — będzie tylko narzekał. Nie boimy się tedy nikogo. Panna Aniela ze swojej strony bądź smutną, na dany przezemnie znak wybieraj się z domu dla strachu; powoli będę szturm przypuszczał. Proszę na to nie zważać jeśli mi wypadnie burczeć i grać rolę nieprzyjaciela...
— Jak to? nieprzyjaciela?
— O tak! inaczej obojebyśmy się zgubili. — Znam starego! znam! Będę ja tak pracował, że go zapędzę, gdzie on ani myśli. — Już to tylko mnie zostawcie... zrobimy co zechcemy!.. ale czasu nie mam; do zobaczenia... cicho! cicho!
To mówiąc ukłonił się nisko i dodał:
— Dobranoc Jaśnie pani!
— Zgoda! na wszystko! — radośnie zawołała Aniela wyprowadzając go z alkowy... i bardzo dziękuję...
Gdy wyszedł, wzdęła się dumą, podniosła głowę, spojrzała w źwierciadło, a w duchu rzekła do siebie: — Przecież i ja skosztuję świata! i ja będę miała panowania i swobody chwilę! Ja! ja!
Z tego zwycięzkiego pienia przed bitwą, gdy poczęła snuć dumy i nadzieje, nadszedł Jaś właśnie, którego jak przyjęła widzieliśmy.
Młody chłopiec biegł gniewny do swojej izdebki, układając co ma począć, by swego dopiął celu i pomścił się razem; czuł że Aniela była silną, kiedy odrzuciła przymierze; chciał się uzbroić co najrychlej i pokonać ją. Nie pozostawał mu nikt tylko jeden Soboccki; ten wiele mógł, wiele umiał; straszny był wszystkim, ale i Jaś go się lękał.