Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

ronimowa, wstrzęsła, i podnoszęc oczy na Hapkę, milczeniem zdawała jej wymawiać ten tak głośny i nie w porę kaszel.
— Długoż my tu tak jeszcze siedzieć będziemy? — spytała dziewczyna poufale a tęskno. — Już coś i pani po swojemu jak w Horoszkach zamyśla się bardzo i tuży za dziećmi i za Jegomością — czasby nam doprawdy ztąd; bo też to i.....
— A! alboż ci tu źle? na Boga! — z przestrachem, cichuteńko, oglądając się i zamykając okno szybko, spytała pani Hieronimowa. I przysiadła trochę opodal na łóżku, wziąwszy w ręce grubą i wymodloną książkę od nabożeństwa.
Hapka zbliżyła się na palcach i zniżając głos odezwała się, przyłożywszy jednę rękę do twarzy, spartą na łokciu drugiej, a głową kręcąc wedle zwyczaju wieśniaczek kiedy się na co uskarżają. — Dwór to dwór, prawda wielki — ale nie to — to, co u nas.
— Zlituj się, cicho — wskazując na drzwi, coraz bardziej przerażona, i chwytając ją za świtkę, zaczęła pani Hieronimowa: — wszakże tu obok ktoś stoi..... jeszcze gotowi podsłuchać, donieść.....
Hapka podeszła bliżej jeszcze pani.
— Obok stoi pan kamerdyner — Termiński.
— A! toż właśnie, najgorzej!
— Ale on teraz jeszcze u pana na służbie — pokój jego na klucz zamknięty — staremu panu słyszę podeszwy drapią... bo inaczej zasnąć nie może.
I Hapka rozśmiała się w dłoń, ruszając ramionami.
— Ej! cichobyś była! . — Ale czegoż bo się pani tak obawia — któż nas posłyszy?
— No, to mów kiedyś już tak uparta, ale wiem, że nawet niemasz mi co powiedzieć, aby tak paplać.
— Już to prawda, Jejmościuniu kochana, że tu, to i popaplać chce się, bo człek przez cały dzień gęby nie otworzy. — Kto tu ze mną zechce pogadać! Takie, to wszystko dumne, pyszne a zuchwałe! Chodzą gdyby indyki napuszone, nikt i dobrego słowa nie da. U nas