Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

jedno. Naówczas schwycę porę i wyforuję oboje; potrzeba mi tylko mieć drugą Anielę na podstawkę i drugiego Termińskiego na przypadek, i o to wartoby się wcześnie postarać. Za pierwszem syknieniem starego na nich, muszę ich mieć gotowych pod ręką. Aniela, chwała Bogu! sama sobie interesa psuje: on chce wesołości, ona go karmi sentymentem, w któren on nie wierzy. — Wszystko dobrze, cicho! czekajmy!
Niecierpliwie jednak Jaś czekał, badał, wypatrywał chwili, gdy wybuchnie znudzenie i niecierpliwość stryjowska. Wiedział on z góry, że przed nim stary się nie poskarży, ale postanowił sam śmiało wywołać wyznanie, gdy pora na nie przyjdzie.
Gdy tak czycha, Aniela i Termiński pracują, ciągle się łudząc nadzieją że się ta praca ich na coś przydać może. Kilka miesięcy panna przychodziła ciągle z jedną mową, czułą, kamerdyner przy każdej zręczności rzucił słówko za nią, Kasztelanic tylko brwi podnosił, usta mu drżały konwulsyjnie — ale milczał. Termiński rachował na słabość i dobijał, ale wśród dzieła postrzegać zaczął, że pan coraz dla niego zimniejszym się stawał. Widział to już i Jaś, radując się w milczeniu, że tak dobrze wszystko naprzód rozrachował.
Jednego wieczora, po skwarnym dniu ostatków, lata, Kasztelanic siedział w fotelu, ciężko dysząc i nie mogąc znieść upału, którego wieczór przepowiadający burzę nie zmniejszał. Termiński zwijał się koło niego szczebiocząc.
— Jaśnie pan uważał, jak panna Aniela mizernieje — rzekł cicho.
— Mizernieje — powtórzył stary — tak i starzeje, co nie na awantaż.
— Tego nie uważałem — rzekł Termiński — owszem, zdaje mi się, że dziwnie się trzyma... nawet to zmizerowanie uczyniło ją więcej zajmującą... O! smutna i cierpiąca; mówiła mi, że chciałaby pojechać poradzić się do familji.
— Doktora tu można sprowadzić — rzekł stary.