Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rąb a śmiało.
— Na miejscu Jaśnie pana — wyrzucił Termiński jak z procy... — jabym się z nią ożenił...
Kasztelanic nieznacznie się uśmiechnął, ruszył ramionami, dobył tabakierki.
— Umhu! — rzekł — i jabym to zrobił, gdybym był na twojem miejscu...
Termiński zbladł.
— A nawet — dodał stary — to projekt niczego. Gdy się z nią ożenisz, brat nic powiedzieć nie będzie mógł; honor będzie ocalony.
— Ale panna Aniela nie zechce pójść za mnie... — nagle pomiarkował się Termiński. — Wątpię przynajmniej — dodał — bardzo wątpię, a z mojej strony toby była ofiara...
— Wszak ty mnie tak kochasz, Termińsiu — szydząc wyraźnie rzekł Kasztelanic — mógłżebyś nie chcieć się ożenić z tą, którą mnie swatasz?
— Jaśnie panie, co to mówić — wikłał się Kamerdyner — toby było zbyt jawne... to by było..
— To by było doskonałe... i wilk syty i koza cała, a w testamencie znalazłby się posążek dla obojga.
— A! Jaśnie panie — wzdychając z głębi piersi zawołał Termiński — spodziewamy się setnych lat dla Jaśnie pana; na testament serce nie pozwala się oglądać...
— Ba! wolałbyś żywca? — rzekł Kasztelanic.
— Co to o tem mówić, wysokie progi na moje nogi — odparł Termiński. — Panna Aniela na mnie i nie patrzy — ona szlachcianka, brat pułkownik, dobrego rodu, a ja wyznawszy prawdę, at! Ale czemuby Jaśnie pan nie pomyślał o tem co ja mówię?
— Ja!!... a to tyś widzę zwarjował Termiński? — zawołał stary odwracając się — co ci to?
— Jakto Jaśnie panie? jakto? — niespokojnie zapytał sługa, widząc że poszedł złą drogą.
— Chcesz mnie widzę gwałtem żenić?
— Alboż co, Jaśnie panie.
— Z panną Anielą?