Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/312

Ta strona została skorygowana.

leżał przygotowany testament? tego nie wybadał a nawet domyśleć się nie umiał.
Gdy drzwi za Kasztelanicem się zamknęły, Jaś powstał szybko, zamknął otwór zrobiony, narzucił go gliną i starem drzewem, a sam pospiesznie zbiegł do składów, przez które przemknął się do sieni i niepostrzeżony uciekł do swej izdebki.
O zwykłej godzinie, poprzedzając Kasztelanica, synowiec już był w salonie i odpowiadał na jego pytania codzienne, wpatrując się w twarz zgrzybiałą i znużoną, na której czytał ślady niepokoju.
— Chciałbym stryja dobrodzieja prosić — rzekł pokornie całując go w rękę — o pozwolenie na parę dni do miasteczka.
— Po co? — spytał Kasztelanic.
— Jestem trochę nie zdrów; prosił mnie przytem Sobocki, żebym ich odwiedził.
— Z Sobockim bardzo się wdawać nie życzę — rzekł stary wpatrując się w Jaśka — to łajdak — a doktora nie zdajesz mi się potrzebować.
— Chciałbym się z siostrą zobaczyć — dodał chłopiec.
— Wiem, że to wszystko kłamstwo — spokojnie przerwał stryj — prawdy mi nie powiesz, ja jej na ten raz odgadnąć nie mogę, ale pamiętaj, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.... Jedź na dni trzy i powracaj....
Jaś w rękę go pocałował, nie próbując nawet się tłómaczyć.
Przy stole Kasztelanic rzucił słowo wyprostowanemu panu Bulwie o koniach dla Jaśka, i rozdysponował sam, jakiemi go posłać miano. Termiński i Aniela spojrzeli po sobie znacząco! odjeżdżający Jasiek dosyć im był na rękę, bo choć się go nie lękali, zawadzał.
Ale po namyśle głębszym pierwsza Aniela pomiarkowała, że ten wyjazd może nie być obojętny i ukrywać jakieś zamiary. Myśl ta przelotnie tylko mignęła jej i innemi zagłuszona, w natłoku ich znikła.
Przy poobiednych warcabach, Kasztelanic nim po-