To mówiąc wszedł znany nam już pan Samuel, z fajką zagasłą na długim cybuchu, obejrzał się, zobaczył Hapkę i trochę zakłopotany przysiadł na podanem sobie starem krzesełku, naprzeciw pani Hieronimowej która sprzątnęła sama, uśmiechając się, w nieładzie leżące graty.
— Dla mnie wcześnie jeszcze — rzekł pan Samuel — nie mogę zasnąć długo, a kasztelanic już nam dał dobranoc i poszedł do swego pokoju. Rotmistrz ruszył na polowanie, Jasiek gdzieś zaszył się w kąt; nie ma do kogo i słowa przemówić, przyszedłem trochę pobzdurzyć z Asińdźką.
Obejrzał się na Hapkę, a pani Hieronimowa zmiarkowawszy, że ona tu zbyteczną być może, kiwnęła aby wyszła. Hapka trochę nie rada wysunęła się za drzwi, stuknąwszy niemi w dowód, że do tego nieprzywykła, żeby się jej pozbywano.
Pan Samuel westchnął głęboko; — poważna twarz starego przybrała wyraz spokoju, smutku i zamyślenia, z którym jej było najwdzięczniej. Ciężkie dumy widać mu się po głowie zwijały... potrzebował je wypowiedzieć, użalić się, westchnąć i nieśmiał rozpocząć.
— Nie miałaś Asińdźka wiadomości z domu? — spytał po krótkiem milczeniu.
— A! nie! — ze łzą i uśmiechem zwykłym, odparła spuszczając oczy biedna kobieta; — strasznie dziś już o dzieci jestem niespokojna i o mojego poczciwego Hieronima.
— Niepokoić się znowu niema tak dalece czego, rzekł Samuel — pan Hieronim zdrów zapewne, a i dziatki takoż... Bóg sam czuwa, i strzeże ich modlitwa Asińdźki...
Pani Heronimowa złożyła ręce, westchnęła tylko, a łza potoczyła się jej z oczów.
— Już też wkrótce i mnie tam do nich spieszyć potrzeba — szepnęła po cichu.
Pan Samuel jakby chciał coś powiedzieć, zawahał się i obejrzał.
— Tak! tak! — rzekł zniżając głos — wszystkim
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.