Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.

z długiemi knotami, a gosposia maleńka, czarniawa, żywa i uśmiechnięta żydowica, zapraszała bardzo pana Sobockiego do frontowego pokoju. On jednak dla przyczyn sobie zapewne wiadomych, bojąc się być wyrugowanym lub podsłuchanym, zabrał się z Jasiem do najdalszej izdebki, zwykle dla ekonomów przyjeżdżających po sprawunki i na postój przeznaczonej. Kazał przynieść butelkę węgrzyna na złotych dziesięć, i zasiadł ze swoim gościem u stoliczka z warcabnicą, na prostym zydlu drewnianym!
Posługacz, z uśmiechem poglądający na Jasia, którego miał za niewinną jakąś ofiarę Sobockiego, zdziwiony tem że kancelista częstował, wniósł wino, ser holenderski i bułki.
Sobocki obejrzał drzwi, przekonał się że nikt ich podsłuchać nie może, i przysunąwszy się do Jasia, nalał naprzód dwa kieliszki, zmuszając szwagra by swój wychylił za jego zdrowie. Nastąpił drugi i trzeci rychło, nie dając odetchnąć ni przemówić Jasiowi, który był głodny i zmęczony — Sobocki nie wprzód począł egzaminować szwagra, aż go podpoił, co nie przyszło trudno, bo Jaś nie przywykły pić, a na czczo prawie, podchmielił się nim postrzegł, że to go spotkać może.
Sobocki lał jak w beczkę, zajadał serem i kazawszy robić herbatę, do której przyniesiono butelkę rumu, tak się wreszcie odezwał do szwagra:
— No, Jasiu, kochanie, terazże mi powiedz szczerze, co ty myślisz? co robić nam trzeba?
Jaś, skutkiem konieczności trochę, trochę skutkiem wychylonego napoju, myślał tylko od czego zacząć, postanowiwszy najszczerzej się wyspowiadać. Drżał on używając Sobockiego, ale tłómaczył się przed sobą tem, że się bez niego nie obejdzie.
— Oto cała historja! — zawołał rzucając oczyma do koła — posłuchaj tylko uważnie, a potem poradzimy się...
Te słowa wyrzeczone były tak odmiennie, tak dobitnie malowały przebiegłość młodego chłopca, taki spryt błyskał mu z oczów, że Sobocki, który go za-