Zapytanie to nie było bez przyczyny, rządzca bowiem, którego ścisłe stosunki łączyły z kamerdynerem mający w nim protektora i osobistego przyjaciela, nie wierzył uszom i osłupiał, nie mogąc znaleźć słowa.
— Ale Jaśnie panie! — odważył się wybąknąć.
— Tu nie ma żadnego ale — szybko zawołał Kasztelanic — jest mój rozkaz i zostanie spełniony. Termiński zapewne wyjeżdżać nie zechce, będzie szukał powodu zostania, może pomyśli się tu ukryć do czasu; otóż masz Waćpan wiedzieć, że jeśli na to pozwolisz, lub dopomożesz temu, stracisz miejsce. — Rozumiesz Waćpan?
— Wedle rozkazu! — odparł swojem zwykłem przysłowiem pan Bulwa, przelękły do najwyższego stopnia, lecz nie mogący pojąć, co tak wielkie i nagłe zmiany spowodować mogło.
— Konie także mieć proszę w pogotowiu — dodał stary — jeśli ich zapotrzebuję, do powoziku i do bryczki.
— Wedle rozkazu — cichuteńko rzekł Bulwa.
— Teraz wiesz już Waćpan wszystko — dodał Kasztelanic — co wiedzieć potrzeba, idź; i żeby mi to było spełnione.
— Wedle rozkazu! powtórzył rządzca, nie mogący znaleźć klamki we drzwiach, tak był zdziwiony i przelękły — idę i zajmę się natychmiast.
Kasztelanic uśmiechnął się tylko z jego bojaźni, i zadzwonił.
Ale nikt nie przyszedł na głos ten, gdyż Termiński właśnie się w sieniach od Bulwy dowiadywał o swojem nieszczęściu.
W pierwszej chwili uderzyło go ono jak piorun, stracił mowę, zdrętwiał, nie rozumiał, ale rozpacz sama dodała mu odwagi: powiedział sobie, że to są tylko postrachy, że stary obejść się bez niego nie potrafi, postanowił ani się tłómaczyć, ani prosząc wybierać, pewien że zostanie odwołany.
W drugim końcu domu, równe wrażenie uczyniły rozkazy Kasztelanica na pannie Anieli, której o nich
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.