Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

ska nie urwała się nam ze wszystkiem jeszcze; ojciec pojechał z nim do Kodnia, Księżna Wojewodzina kazała mu za sobą do Warszawy i w roku 1770, niespełna dwudziestoletniego przyjęto go, za jej wstawieniem się, do paziów Jego Królewskiej Mości. Stasiek tu był jak pączek w maśle, ale na nieszczęście całe życie paziem zostać było niepodobna; trzeba było szukać doli i losu na świecie. Dobrze położony u króla, znajomy z wielkiemi panami, lubiony za swą wesołość i dowcip, których dziś ani słychu w tym starcu, chyba się odezwie żarcikiem bolesnym, co aż w pięty pójdzie — Staś z paziów poszedł do wojska. Cale to inna była rzecz za owych czasów służyć: awanse szły łaską; fortragowali prawda jenerałowie czynni, ale częste i bez tego patenta dawali na stopnie sami Hetmani. Wreszcie rangi się kupowały, a co się tyczy służby, ta się kończyła na noszeniu munduru brygady do której się należało i pobieraniu gaży, a po nią każdy dojechał sobie do chorągwi. Towarzysze, ba majorowie, kapitanowie, namiestnicy nawet siedzieli po folwarkach i hreczkę sieli, a zające tłukli co wlazło; nasz Staś wycierał swój mundur w Warszawie, po pańskich pokojach.
Z młodu już to uważaliśmy, że pański chlebek biały mu smakował — stronił od swoich, od szlachty, a do panów się garnął, toż i potem; a że był postawny, po francusku szczebiotał, śmiały, przy tem wesół, dowcipny i w karty grał we wszystkie gry doskonale, wszędzie go przyjmowano chętnie. Więc pan major w stolicy sobie hulał, wesoło czasu zażywając.
Myśmy go z oczów zgubili — przywiązał się do partji dworskiej, do króla; buchnęła rewolucja; niebezpiecznie było siedzieć i Major pokręciwszy się koło zamku znikł nagle z Warszawy. Gdzie się podział, dokąd się udał — nikt nie wiedział. Głosiliśmy, szukali, pytali — jak w wodę.
Ja podówczas jakoś trzymałem dzierżawą wioskę na Wołyniu, leżącą na wielkim gościńcu między Ostrogiem a Zasławiem; i jużem był Stasia opłakał, — bo