chciało udawać jakichś aniołów, a z pod których skrzydeł zawsze się szerść bydlęca jeży.
Słuchał ksiądz Bakałowski ze zdumieniem i nie wiedział już co począć.
— Wszystko co mnie w życiu otaczało — ciągnął dalej stary z widocznym gniewem wewnętrznym — ukazało mi naturę ludzką z najgorszej strony. Wszędzie miłość własna jedynym bodźcem czynności, zdrada narzędziem, nasycenie celem; wszystko dobre kłamane, wszelkie złe prawdziwe. Takim widziałem świat do końca, takim go widzę dziś jeszcze. Drwię z niego i z ludzi; żyję dla siebie jak oni i nie mam nikogo ukochanego sercem.... Obojętni mi wszyscy, z tą tylko różnicą, że jednych trochę więcej nienawidzę od drugich.
Ta dziwna i straszna spowiedź, wielkie widać wrażenie zrobiła na księdzu, który ledwie się mógł utrzymać słuchając jej z oburzeniem, z politowaniem razem i gniewem.
— Jeśli te uczucia dotrwały w panu do końca — odezwał się nareszcie — jeśli pan nie czujesz potrzeby zmiany, nie przeczuwasz innego świata, nad ten, w którym się dobrowolnie zamknąłeś — cóż do tego kapłanowi? Nie nasza rzecz patrzeć na rany, których nam goić nie dopuszczają.
— Wiedź mój księżuniu — z uśmiechem dodał Kasztelanic — że to co ranami nazywasz, jest normalnym stanem człowieka co głębiej w serce świata tego wniknął — wasze zdrowie jest odurzeniem. Ale mniejsza o to; ani ja was, ani wy mnie nie nawrócicie, darmo o tem i myśleć.
— A czegoż tu zostałem wezwany? — spytał dosyć kwaśno proboszcz — słuchać mi tego nie przystało....
— I ja też więcej spowiadać się nie myślę — rzekł Kasztelanic — to był tylko wstęp do rzeczy. Otaczający mnie ludzie całe życie zdradzali mnie, zdradzają do ostatka.... Nie chcę by śmierć, która kiedyś przyjść musi, była dla nich zwycięztwem.... Chcę być panem mojej woli do końca. Widzę chciwość, łakomstwo, występek nawet, czyhające na moje mienie z zajadłością
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/373
Ta strona została uwierzytelniona.