Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/376

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze wchodzić gdy Kasztelanic siedział w bawialnym pokoju. Ujrzawszy go starzec podniósł głowę i nagle zmienił rozmowę.
— Tak tedy o dziesięcinę skończyliśmy — rzekł głośno — stanie się jak Waćpan Dobrodziej życzysz sobie....
— Bardzo panu dziękuję....
— Skonwinkowałeś mnie Asindziej — kończył Szambelan — widocznie dla Bulwy to mówiąc.... nie miałem racji — proszę mi darować! A więc, jakie są ostateczne żądania jego?
— Prosiłbym o zboże — odpowiedział ksiądz — muszę ludzi karmić.
— Słyszysz Waść, panie Bulwa, dostawić proszę...
— Ja sam przyślę po nią...
— Taki jest zwyczaj — przerwał rządca...
— A więc stosownie do zwyczaju — podchwycił stary — tem lepiej; kwity od księdza proboszcza będą mi wszystkie złożone... Idź Waćpan...
Kwaśno trochę odprawiony, wyszedł rządca, kiwając głową, zwłaszcza na to składanie kwitów, które nie dozwalało nic z dziesięciny na swój pożytek obrócić. A miał ten chwalebny zwyczaj pan Bulwa, że na najdrobniejszej rzeczy, mało wiele zawsze coś musiał zarobić. Było to już u niego prawidłem, żeby nie gardzić najmniejszem i bodaj garść wsypać do kieszeni, aby tylko nie złamać raz przyjętej zasady. Nie dziw, że składanie kwitków podobać mu się nie mogło.
Po odejściu niepotrzebnego świadka, przerwana rozmowa już się nie skleiła gdzie ją przybycie jego złamało. Kasztelanic wrócił do swojej roli grzecznego gospodarza i przywykłego do wykwintnego dworactwa Stanisławowskiego Szambelana. Lice jego uspokojeniem trochę się ożywiło, odzyskał nieco swobody i dowcipu.
Ksiądz patrząc na niegp ze zdumieniem, ledwie w nim mógł poznać rozpaczającego przed chwilą niedowiarka, który bluźnił przeciwko Bogu. Z innej strony przedstawiał mu się teraz Kasztelanic, usiłując i wyższość swego umysłu i ukształcenie pokazać.