rychło potem dał się słyszeć sztukot, który jak teraz wnoszę, musiał znaczyć upadnięcie ciała.
— Nie było słychać żadnego krzyku?
— Żadnego.
Jaś się głęboko zamyślił, i dwóch ludzi wysłał szukać zbiegłej, którą teraz więcej niż kiedy pragnął mieć w ręku.
W Horoszkach wiele się rzeczy zmieniło od czasu gdyśmy je widzieli, w chwili bytności pana Piotra; odwiedziny te były dla Hieronimostwa stanowcze. Dwóch synów wziął im stryj ażeby ich kosztem swoim umieścić w najlepszej szkole, jaką znalazł pod najtroskliwszą opieką. Staś w powrocie do Zrębów ciągle ojca męczył swojem uwielbieniem wszystkiego w powszechności co widział w Horoszkach, szczególniej się unosząc nad śliczną Zośką, która go oczarowała. W końcu razem jakoś i o swojej podróży za granicę i o Zośce mówić zaczął, nagle jakby czyniąc wniosek, żeby się siostry zajęły wychowaniem Zośki.
Pan Piotr łagodnie uśmiechnął się na to.
— Ale moje serce — rzekł do niego — Zośka już poczynać wychowania nie może, bo to dla niej zapóźno....
— O! mój ojcze, dla niej roku dosyć, żeby prześcignęła te co od lat kilku ją wyprzedziły!
— Widzę żeś w szczególniejszej dla niej admiracji — odparł ojciec. Staś się zarumienił.
— Ale mój ojcze, nie byłożby to dobrze, żeby Józia, Marja i Horcia, które doprawdy nie mają się czem w domu zająć, wzięły ubogą kuzynkę i pomogły jej wychowaniu?
— Myślisz widzę Stasiu — przerwał pan Piotr — że Zośce czegoś więcej potrzeba nad to co już nabyła?