Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/397

Ta strona została uwierzytelniona.

W tem się mocno mylisz. Dla ubogiej jak ona szlachcianeczki, która nie będzie miała posagu, lub bardzo maleńki tylko, wychowanie piękniejsze byłoby prawdziwą klęską. Z nią się ożenić nie może chyba ubogi jak ona, temu przedewszytkiem potrzebna będzie żona rządna, gospodyni i kobieta coby mu darmo chleba nie jadła. Z fortepianu, śpiewu i francuzczyzny rychlejby skwitował, niżby się za niemi upędzał; toby nawet pretendentów odstraszać mogło i być jej zawadą do losu.
— Dla czegoż ojciec nie przypuszcza, żeby się z nią ktoś bogatszy mógł ożenić? — zapytał Staś spuszczając oczy.
— Dlatego, że nie zwykłem nigdy rachować na przypadki, ale przyszłość skrutując, liczę na to co zwyklejsze... taka kalkulacja najmniej myli.
— Może ja nie mam słuszności, ale mi się zdaje, że Zośka stworzona jest na coś lepszego niżeli klucznicowanie — markotno szepnął Staś.
— Zresztą — dodał ojciec — nie wiem, i wątpię żeby rodzice chcieli ją oddać: ona jest matce pomocą wielką w domu, pociechą ojcu; to coby się nam zdawało dla nich dobrodziejstwem, im mogłoby ciężyć jak tyrania! Mamyż prawo narzucać im swoje projekta?
— Ale możeby oni temu byli radzi?
— Bardzo wątpię!
— Co do mnie, ja mój wniosek muszę siostrom i mamie przedłożyć, może się one go chwycą.
— Ale cóż cię tak los Zośki obchodzi?
— Tak, żal mi tej dziewczynki, że się to na wsi zmarnuje....
— Bardzoś młody Stasiu — odpowiedział z westchnieniem pan Piotr. — Kto wie jeszcze na jakim stopniu społeczności ludzie i kobiety lepiej celowi swemu odpowiadają? Czy tam gdzie niewiasta jest wystrojoną lalką z rozdrażnionemi uczuciami, rozognionem sercem i wyobraźnią, czy gdzie ją kształcą na poważną a pracowitą życia towarzyszkę? Kto wie czy trochę więcej umieć, trochę więcej chcieć, a mniej może czuć w istocie i mniej znajdować szczęścia w rzeczywistości, jest