Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/412

Ta strona została uwierzytelniona.

swojskie poszły w kąt i pochowały się po szlacheckich dworkach pod słomiane strzechy.
Durnomu i Boh prostyt![1] mówią, ale nie wiem, czy tym co szaleli owego czasu Bóg zechce przebaczyć, bo rozumu im nie brakło, ale statku. A filozofować kieliszkiem, umizgami i dowcipnym językiem, rzecz łatwa i wesoła! Tandem, i szalono właśnie najzamaszyściej, gdy nasz Kasztelanic dostał się na dwór królewski. W korpusie paziów wygodne było stanowisko do wyuczenia się wszystkiego złego. Za krzesłem królewskiem stojąc na dowcipnych czwartkach, na świetnych wieczorach, przysłuchiwali się biskupom co szydzili z zakonników, zapominając, że wady, z których się urągali, były powszechne ludzkie, a cnoty na które nie patrzyli, właściwemi instytucji powierzonej ich opiece. Za królem Jegomością jeździli paziowie do kochanic i faworyt pańskich, napatrywali się miłostek łatwych, zdrad codziennych, zaparcia wszelkiego uczucia i wstydu; uczyli się grać niepoczciwie zarobionem złotem, pić jak generałowie królewskiego dworu, a drwić pod pozorem przesądu jak drwili obcy i swoi ze wszystkiego, począwszy od ubioru krajowego aż do ludu i modlitwy.
Jakij monastyr taka miłostyna[2]. Czegóż się tam mieli dobrego nauczyć? Za młodu więc skorupka nawrzała wszystkiem co z niej przez resztę życia cuchnąć miało. Ostatecznym wypadkiem całej owej, zbieranej po kątach zaśmieconych, filozofji ówczesnej było: sobie i dla siebie. I było to logicznem bo ta pseudo-filozofja stawała przeciwko chrześcjaństwu, które mówiło ofiarą, poświęceniem dla bliźnich.

Jak dudy nastroit, tak dudy hrajut[3]; nastroili więc Kasztelanica do swego tonu i gdy wyszedł z korpusu, już całe życie następne niósł z sobą w zarodku. Zasmakowało mu to, trzymał się więc Warsza-

  1. Głupiemu i Bóg przebaczy.
  2. Jaki klasztor taka jałmużna.
  3. Jak dudy nastroisz, tak grają.