siadłości stawiali mu na kartę młodzi panicze i przegrywali. To też i w miarę jak się kieszeń ładowała, wszystko co otaczało Kasztelanica, przybierało odpowiednią jego bogactwu powierzchowność. Miał dwór, sługi, powozy, liberją, a w miastach w których bawił, dom otwarty na wielką stopę. Przyjaciół było rojem.
Nie wiem którego tam roku tej wędrówki, Leokadja się zjawiła — znać dowąchała się, że Kasztelanic pobogaciał, i bezwstydnie powróciła do niego, a on z najzimniejszą krwią ją przyjął. Potrafiła mu się tak wytłómaczyć, tak uniewinnić, że omal nad jej dolą nie płakał. Ale we dwa miesiące zabrawszy mu co kosztowniejsze brylanty i grosz, który pochwycić mogła, uciekła z jego służącym, młodym chłopakiem, francuzem — Kasztelanic uczuł to mocno, chorował nawet niebezpiecznie, ale wyszedłszy z gniewu i słabości, życie dalej wiódł po swojemu.
Wiele mospanie tajemnic jest na świecie, ba! kolib to ślipyj oczy maw![1] wiele by się rzeczy zrozumiało, których po naszemu ani sposobu. Ot i w tem życiu Kasztelanica, jest ciekawa historja jednej twarzy tej szalonej Leokadji. Wasindziej nieraz musiałeś uważać, że twarze ludzkie są jak magnesy; niektóre pociągają ku sobie, inne odpychają... są i takie których sile niepojętej oprzeć się niepodobna.
Często uśmiech człowieka spotkanego przypadkowo, chwilowie, tkwi nam w oczach życie całe; często tęsknimy jak za przyjacielem, za kimś co raz mignął przed nami.... Bywa że jedno wejrzenie wzrusza, rodzi namiętność i stwarza nieprzezwyciężony pociąg. Taką musiała być dla Kasztelanica ta przeklęta Leokadja; bo w Niemczech słyszę, zakochał się był w jakiejś córce szewca, dlatego tylko że kubek w kubek do tamtej była podobna. Niemka uboga, skromna, ale śliczna, już miała wyjść za naszego kawalera, bo ją do tego cała rodzina zmuszała, widząc jak los sobie i im zrobi, gdy się pokazało że tam jakiś czeladnik pana majstra,
- ↑ Ba! żeby to ślepy miał oczy.