Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/419

Ta strona została uwierzytelniona.

dować, a do tyla co on czucia i wstydu pozbyć się nie umiała. Kobiety także przyciągał ku sobie zimny egoista, którego rozpłomienić było zwycięztwem; ale o twardą pierś rozbijały się najpłomienistsze wejrzenia.
Już naówczas krewniaczek nasz, młodszy tylko nieco, był moralnie tem, czem go dzisiaj widzimy, i wyrobił sobie chłód ten, dworszczyzną pokrywając szyderstwo, obojętnością znudzenie co go trawiło. Widziałeś go Asindziej, panie Samuelu w przejeździe do Kijowa, możesz coś powiedzieć.
— Widziałem ci go, i mogę poświadczyć — odpowiedział zadumany starzec — że się od tej pory nic a nic nie odmienił, przynajmniej na dobre.
Czyja dusza czesnyku ne iła, ne bude smerdyła[1] — przerwał żywo dziadunio — musiał się na takiego przerobić, wiodąc życie po temu; cudemby było inaczej. Ale Waść-że wiesz, że jeszcze mu się raz w owym Kijowie odezwała ta Leokadja przeklęta, choć miał naówczas jakąś włoszkę, którą z sobą woził.
— Włoszkę widziałem; wcale była nie szpetna....

— Nie długo się nią pocieszył — mówił dalej pan Dymitr — miał takie szczęście, że go każda zdradzić musiała. Śpiewaczkę mu zaraz w tydzień odmówił jakiś cudzoziemiec, który bardzo piękny głos lubił, gdy z pięknych ust wychodził..... Kasztelanic słyszę pokiwał tylko głową i rozśmiał się; pojedynku nie było. Ale wystaw sobie Asindziej, co to jak się człowieka jaka bieda uczepi. Bida bidu rodyt, a bidu czort[2]. Jedną tylko stronę miał słabą Kasztelanic: byle mu gdzie mignęła twarzyczka do owej Leokadji podobna, głowę tracił. W Kijowie, zaraz po ucieczce owej śpiewaczki, która go jak zazwyczaj pod jakimś pretekstem obrała z klejnocików uchodząc — zobaczył znowu coś przypominającego swoją pierwszą miłość. Była to, mówią, kubek w kubek owa Księżna, gdyby

  1. Czyja dusza czostku nie jadła, śmierdzieć nie będzie.
  2. Bieda rodzi biedę, a ją szatan!