rodzona siostra, tylko młodsza; ale na ten raz.... cyganka. Cyganie owi całą bandą przywędrowali na kontrakty popisywać się z tańcami, śpiewem i frymarczyć kilką ładnemi twarzyczkami.
Była to widoczna ręka Boga w tych nieszczęsnych namiętnościach, które skazywały człowieka bez uczucia, na upodlenie i męczarnie. Niech sobie kto co chce mówi — dodał z głębokiem przekonaniem dziadunio — ja długo patrząc na świat widzę na nim, nie czekając późniejszego wymiaru sprawiedliwości, tak wszystko wyważone i wyrachowane, że każdy ma na co zasłużył. Jak ty robysz tak i chodysz[1]. Dosyć uważnie popatrzeć, żeby się o tem przekonać. W każdym uczynku już jest nasienie nagrody lub kary; w splocie niepojętym społeczności, w zetknięciach tej ogromnej machiny towarzyskiej, każde kółko cierpi co powinno i zadaje cierpienia, na które drudzy zasłużyli. Każdy z nas jest własnym katem i dobroczyńcą, bo Bóg tak obrachował, że nic nie idzie darmo, nic nie minie płazem.... Kasztelanic tedy zaplątał się znowu i nuż szaleć za cyganką.... Już ją chciał kupić u rodziców, którzy za nią nie więcej szczęściem chcieli, jak pięć tysięcy dukatów, gdy się nawinął jakiś kniaź i z przed nosa mu ją dmuchnął..... Napróżno biegał stary nasz dworak: ani przystępu, ani sposobu, w dodatku tamten ją uwiózł gdzieś w niedopytane strony. Jakkolwiek nie młody, zużyty i obojętny, Kasztelanic odchorował to trzecie spotkanie z niebezpieczną dla siebie twarzą. Miał słyszę gorączkę, w której bredząc bluźnił, aż włosy stawały na głowie. Zaledwie powstawszy z łóżka, począł gdyby odrodzony i odrętwiały, grać znowu jak przedtem. Znajomi tylko uważali, że zapalczywiej jeszcze się puszczał, a ilekroć usta otworzył, bolesne z nich leciały szyderstwa.
Jednego wieczora gra była u Generała W..... sławnego bogacza i rozrzutnika, który już ze sześć fortun przez okno wyrzucił, przeszastał miljony, i nie mógł
- ↑ Jak pracujesz, tak chodzisz.