Nie zaraz to Julja spostrzegła, a że taniec zaledwie się poczynał, a partner tylko co miał czas westchnąć, w kilku słowach wyrażając swe uczucia, nie rada była przerywać mazura, sądząc, że pan Paweł da sobie i sam rady.
Zniepokoiło ją jednak naleganie męża, który coraz gorzej się wykrzywiając, ruszając ramionami, tupiąc, zaczynał niedość powolną Julję do niecierpliwości doprowadzać. Wreszcie, mina pana Pawła stała się tak śmieszną wyrazem pilnego jakiegoś żądania, że Julja musiała na chwilę rzucić tancerza i przybiegła ku niemu, myśląc go dobrze rozumu wyuczyć.
— Co ci jest, Pawle — zawołała — oszalałeś czy co? oczy wszystkich zwróciłeś na siebie.... Nie możesz-że się i chwili obejść bezemnie?
— Ale to nie przelewki tu trzeba radzić!
— Cóż się stało?
— Odebrałem posłańca... Kasztelanic umarł!
Te słowa ogromny wpływ wywarły na panią Pawłowę. — Co ty mówisz? — zawołała zbliżając się do niego żywo. Ale jako ostrożna kobieta, zaraz zmiarkowawszy, że lepiej gdy się ta wiadomość nie rozszerzy, pogroziła mu na nosie, szepcząc:
— Żadnych min, ani słowa! nikt o tem wiedzieć nie powinien. Idź do swego pokoju, skończę figurę i przybiegnę. Naradzim się, ale na wszystko zaklinam, nie pokazuj po sobie, żeś jakąkolwiek wiadomość odebrał.
To rzekłszy, wróciła do mazura a panna Hiacyntha, która z oka nie spuściła całej tej sceny, wywnioskowała, że się Ignaś upił tylko. Mniejsza o to — pomyślała, niech też sobie pan Paweł choć raz sam radę da... ja się dziś bawię.
I porwała swego tancerza, lekko rzucając się do tańca, z zapałem wygłodzonej a namiętnej piętnastoletniej panienki. Nieszczęśliwy co się na ofiarę jej spóźnionym szałom poświęcił, ledwie mógł zdążyć za tym czterdziestoletnim motylem, którego szarfa niebieska ucierała nosy ludziom i świecom.
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/439
Ta strona została uwierzytelniona.