Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/442

Ta strona została uwierzytelniona.

ani widać końca. Północ zastała młodzież w najżywszych skokach... Dano wieczerzę. Nieśmiejąc się rozpytywać a usiłując zgadnąć, co za wypadek fermentował w panu Pawle, wzięła się do jedzenia panna Hiacyntha, chcąc dojść czy Ignaś był trzeźwym, i przekonała się, że go musiano dostatecznie pilnować. Ujrzała także ową czeską puszkę od herbaty i już nie wiedziała co myśleć. Ciekawość byłaby ją do indagacji pobudziła, ale ta na szczęście ustąpiła apetytowi i rozmowie z młodym tancerzem, który jej nie odstępował, zamierzając starać się o Petrę, przez plenipotencję daną jej guwernantce.
Po wieczerzy, że każdy miał do domu odjeżdżać, chwilkę tylko wypoczęto, i goście powoli wynosić się zaczęli. Poobwijano mamy, ciocie i siostry; kawalerowie pozapalali fajki i cygara, i wszyscy nareszcie opuścili Horoszki, z wielką Julji pociechą. Pan Paweł pobiegł do swojego pokoju, Petra rzuciła się na sofę ziewając, a Julja już szła na radę, gdy Hiacyntha zwijając loki wstrzymała ją z uśmiechem.
— Co to panu? — spytała.
— Pawłowi? ale nic! — odpowiedziała zimno gospodyni — alboż co?
— Pani nie zwróciła na to swego badawczego oczka?
— Cóż to takiego?
— Uważałam, była chwila jakaś stanowcza.... — wyszedł zimny i przytomny, powrócił zmieniony, rozpaczliwy, stargany jakiemś wewnętrznem strapieniem... Myślałam przez chwilę, że albo Ignaś nas zdradził, lub w domu co się stało grożącego...
— Ja tego nie zważałam; wierz mi, że to ci się przywidziało.
— Mnie! — z uśmiechem spytała guwernantka okazując się tak pewną, tak niezmieszaną, że Julja zrozpaczywszy by przed nią ważną wiadomość ukryć mogła, niewiedząc jak potem wytłómaczyłaby się ze swego niedowiarstwa, musiała, po cichuteńku wziąwszy na stronę, wszystkiego się jej zwierzyć.