Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/449

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem żona posłyszawszy z drugiej izdebki co mówił Hieronim, spytała go żywo:
— Jakto? Hieronimie, ty nawet jechać nie myślisz?
— Nie myślę, kochanie moje, i nie pojadę — po co? do czego? Jeśli nam co przyjdzie to z ojca; niech on rozporządzi jak mu się podoba. Co do mnie, nie wierzę w to, żeby się nam co po Kasztelanicu dostało! Nie naszem to szczęściem! Chyba — dodał uśmiechając się — pociągnie i nas z sobą dola pana Pawła.
— A! pan myślisz — odezwała się Julja — żeśmy tak bardzo szczęśliwi! Mylisz się, mylisz.
— Niech pani wierzy, że jakkolwiek mi się los Pawła wydaje, więcej mu jeszcze dobrego życzę niżeli ma, i bynajmniej nie zazdroszczę. Ale to pewna, żem pracował, żem dobrowolnie nie tracił, żeśmy mieli równo, że ja dziś mam ledwie piątą część tego co on....
Julja zamilkła, mdłości ciągłe uwalniały ją poniekąd od odpowiedzi; konie właśnie przybyły ze dworu i cała gromadka gości, pod pozorem osłabienia pani Pawłowej, wyruszyła nie czekając herbaty.
Sami zostawszy po odjeździe gości, Hieronimostwo usiedli przy kominku, Frania postawiła swój kołowrotek przy nich i cicha, przerywana poczęła się rozmowa.
Mniej niż gdziekolwiek robiła tu wrażenia nadzieja — tyle ich zawiodło! tyle uleciało, zostawując po sobie tylko opalonych skrzydeł szczątki. Hieronim już w powodzenie nie wierzył i uzbroił się na życie niedostatku, przygotował do nieustannej walki, którą mu pożycie z jego Kostusią słodziło. Ona czepiała się jeszcze często słodkich nadziei, ale się także nie przyznawała do tej słabości. Rozmawiali po cichu o Kasztelanicu, o sobie, a Hieronim gorżko się w końcu uśmiechnął.
— Wiesz serce — rzekł do żony.... — Julja chciała nas oszukać, ale się jej nie udało.... Pan Bóg ją skarał i list szyki pmieszał.
— Co ty mówisz? w czem oszukać? — naiwnie spytała go żona — tyś zbyt podejrzliwy.