właśnie do familji i wikary go zastąpić musiał. Trzeciego dnia już cała niemal familja zgromadziła się w Strumieniu, i w jej assystencji, przy blasku tysiąca świec, pochodni i smolnych beczek, eksportowano ciało do cmentarzowej kaplicy parafialnego kościółka.
Dziwny to był pogrzeb, na którym w jednej twarzy szczerego nie czytałeś żalu, który łzy jednej nie wycisnął. Z oczu wszystkich patrzała tylko ciekawość i niepokój.
Bulwa sam trochę się roztkliwiał, przewidując zapewne ściślejsze obrachunki, kto wie, może wygnanie z raju! Jaś silił się na łzy i wydobyć ich nie umiał, zakrywał więc oczy chustką, żeby nie pokazać, że są suche.
Z ludzi nikt nie pożegnał pana z tem uczuciem, które mimowolnie pamięć dobrodziejstw wyrywa z piersi; zimnemi, obojętnemi oczyma patrzali na świecącą trumnę i tłum spadkobierców, w których się domyślali panów nowych.
Ruszył się karawan z przed ganku dworu, jak gdyby nie niósł na sobie ostatnich szczątek tego, co był duszą miejsca, które opuszczał.... zaśpiewali księża, zajaśniały pochodnie, zahuczały powozy, a za chwilę pustką niemą stał dworzec, i na gościńcu tylko widać było sznur świateł, daleko wyciągniony ku cmentarzowi miasteczka.
Od pół drogi zawrócił się Jasiek, obawiając się szkody we dworze, bo wszystkich posądzał, i nie spokojny czuwać chciał nad tem co za swe dobro uważał wcześnie; zasiadł w oniemiałej salce, gdzie tylekroć przegrał w warcaby z Kasztelanicem, podparł się na łokciu i zadumał. Serce mu biło na myśl o testamencie. A nuż go za nieważny uznają? nuż się podrobienia domyślą? Gdyby nawet się utrzymał, jakie krzyki, jakie żale.... jaki gniew całej familji wywoła!! Może raz pierwsy w tej chwili uroczystej, Jaś instynktowo poczuł, że zrobił niegodziwie, że pieniądz nie potrafi opłacić zgryzoty. Ale ta myśl przelotna, którą anioł stróż opromienił jego czoło na chwilę, zaraz ustąpiła
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/455
Ta strona została uwierzytelniona.