Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/460

Ta strona została uwierzytelniona.

słem, na którym leżały rachunki jakieś niezrozumiałe i kilka talij kart, kałamarz i ołówki. Na ścianach parę obrazów, nędznych kopij z włoskiej szkoły, wystawiały szkaradne sceny rozpusty... Niektórzy uśmiechnęli się spojrzawszy na nie, inni odwrócili oczy. Szafy i kufry pozamykane były szczelnie; dziedzice nie śmieli ich jeszcze przetrząsać, odemknięto tylko jednę i znaleziono stosy kart, flaszek, proszków, pigułek i znowu rachunki....
Każdy rad był się dowiedzieć, co się tam działo w tych okutych skrzyniach, które do koła pokój otaczały, w szkatułach i szafeczkach poustawianych po kątach; nikt nie śmiał zaproponować oglądu. Rzuciwszy więc tylko okiem po izbie do czasu zrobienia inwentarza, wysunęli się po jednemu dziedzice i znowu przyłożono pieczęci... a urzędnik zabrał klucze.
Każdemu spieszno było do testamentu, i gęstem kołem stanęli wszyscy przy urzędniku, który powoli rozpatrując stan koperty, nienaruszoność pieczęci rozpostarł arkusz.
Na nim było tylko kilka wierszy.
Jaś drżał jak liść; cisza głęboka panowała w sali...., oczekiwanie wyrażało się posępnem, głuchem milczeniem. Ostatnia wola zmarłego, zamkniętą była w kilku słowach, zapisywał cały swój majątek dorobkowy Antoninie córce Józefa Zawilskiego i mężowi jej Sobockiemu, oddając wszystko pod zarząd męża, a Jasiowi i Michałowi Zawilskim, zostawując po 50.000 złotych; resztę familji usuwał zupełnie.
Jaś jakby piorunem rażony, zbladł, usta zaciął i gdyby nie to, że był oparty o stół, upadłby może, tak silnie uczuł cios, który go raził. Wszyscy zdziwieni, osłupieli prawie, spojrzeli po sobie, nie rozumiejąc ani powodu, ani znaczenia tak dziwnego testamentu.
— Cóż to jest? — zawołał nareszcie pan Piotr biorąc do ręki papier, na którym znalazł podpisy świadków zmarłych i datę dwuletnią. — Co to jest? co to znaczy, dlaczego zmarły zapisał wszystko jej jednej?