Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/463

Ta strona została skorygowana.

— Antosi Sobockiej....
— Ale to nie może być! Cóż jej zapisał?
— Wszystko!
— Wszystko! — krzyknęła Julja łamiąc ręce i spoglądając na Petrę. — Rozumiem — dodała z gorżkim uśmiechem. — Pawle! Pawle, czy ci się nie śni, czyż to być może?....
— Tak jest.
— I wy na to zezwalacie!
— My, to jest Piotr, ojciec i inni, nie chcą na to pozwolić, będzie proces.... możnaby w ciągu sprawy, widząc jak to pójdzie, ponabywać pretensje.... Właśnie przyjechałem się z tobą naradzić.... ojciec postąpi jak ja go namówię.... Czy się mamy łączyć do procesu?
— Do procesu! do ostatniej koszuli! — odezwała się Julja — to się ma rozumieć! tu nie ma nad czem myśleć. Waćpan odmień konie, siadaj i jedź napowrót.... będziemy się procesować! musiemy! Całą fortunę jej jednej, to się nie utrzyma! to być nie może.
Nie dano nawet wytchnąć Pawłowi, który napojony naprędce fusami zamiast kawy, musiał wsiąść na bryczkę znowu, z poleceniem żony aby się procesowano do upadłego, i ruszył nazad do Strumienia.
Chciał on wstąpić do Hieronima i oznajmić mu o testamencie, ale Julja teraz mniej o braterstwo dbająca, powiedziała mu, że do nich z tem poszle, i czem prędzej wyprawiła napowrót.
Hieronim, wróciwszy z pola późnym wieczorem, znalazł karteczkę, odczytał ją, nie zdziwił się wcale, ruszył ramionami i do żony się tylko odezwał:
— Widzisz kochanie, otóż i po Horoszkach i po naszych nadziejach! Antosia bierze owe miljony! Cha! cha! niechże ja, to ja.... niewielem się i niedługo spodziewał; ale inni, co za zawód okrutny!.... Doprawdy żal mi ich serdecznie.
Konstancja z westchnieniem spuściła głowę: — Wola Boża — rzekła — szczęściem, że cię to nie trapi!
Bryczka pana Pawła, wpadająca na dziedziniec z jednej strony, zetknęła się prawie z drugą, od parafjal-