się wszystkiego tak; że sam już Termiński musi się na nią oglądać, jak uważam. Jedna to szajka teraz. Widocznie godzi na to, żeby się z nią Kasztelanic ożenił, ale co z tego, to pewien jestem, że nic nie będzie.
— Ale cóż mi stryj dobrodziej mówisz; to okropny dom, to straszni ludzie! — Ten biedny Kasztelanic, do kogoż przywiązany, kogo kocha? — Co go na świecie trzyma? boć przecie tak żyć nie można samemu sobą i dla siebie? — spytała znów naiwnie pani Hieronimowa, nie mogąc pojąć życia bez przywiązania.
Pan Samuel się uśmiechnął.
— To najdziwniejsza, że w całem swojem życiu Kasztelanic podobno nikogo nie kochał i nikomu się ująć nie dał. Ci co go otaczają, myślą że nim rządzą; on w istocie działa niemi i posługuje się jak chce; rachują i w rachubach się mylą; nieraz na jego mniemaną słabość stawią łapki, ale jak zręczna myszka, Kasztelanic wyjada słoninkę, a przycisnąć się nie da. Termiński, panna Aniela, Jasiek, ci co go są najbliżej, których najwięcej potrzebuje, zdaje mi się, że nic nad nim nie mogą; on ich zwodzi, nie oni jego. Szpieguje jednych drugiemi; gdy proszą o co, odkłada do jutra, lub zręcznie się wywija, wreszcie gdy go przyprą, odstrasza gniew udając.... bo i to udaje! Takiego człowieka anim znał, anim widział! anim się domyślał — jestto dla mnie zdumiewające monstrum!
— A! na Boga! stryju, ciszej!
— Nikt nas tu nie posłyszy; zresztą, gdyby nie interesa Rotmistrza, gdyby nie to nieszczęśliwe dziecko, powiedziałbym mu to dawno w oczy i nie popasał długo.... — dodał pan Samuel z głębokiem westchnieniem. — Ale czego się to dla ukochanego a biednego dziecka nie zrobi!
— A! to prawda! to prawda! — z silnie wyrażonem w głosie łzawem uczuciem, przerwała kobieta. Samuel mówił dalej:
— Całej naszej rodzinie należałoby się tu naradzić, co począć, i dlatego to z Asińdźką mówię, że potrzeba
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.