Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/475

Ta strona została uwierzytelniona.

— To rozumiem — odparł pan Dymitr Pałucki — łatwiej biedzie niż szczęściu dać wiarę, ale tymczasem tak jest. Tiahny kobyło, chocz tia ne myło[1] Cóż ty na to, panie Hieronimie?
Hieronim zupełnie nieprzytomny prawie, wodził ręką po czole, jakby sen jakiś dziwny chciał z niego odpędzić; zamiast radości twarz jego wyrażała zamyślenie głębokie, zawrócił się ku domowi.
— To być nie może! — powtórzył raz jeszcze — mnie zapisał! mnie! którego nie znał?
— Właśnie dlatego żeś mu się nie naprzykrzał, śmiejąc się dodał dziadunio. Lubię go teraz! szalony dziad, ale mu Pan Bóg raz w życiu rozum dał! Ale taki zawsze po przysłowiu prawda, że swyj koły ne ukusyt’, to uszczypne[2], bo testament nie słodki! Het! nas wszystkich obrzydził!
— Ale jakże to było? to sen chyba! — rzekł Hieronim — jeszcze nic nie rozumiem.
— Ot jak było — rzekł Dymitr — o Sobockim Waść wiesz, że próbował testamencik sobie sporządzić, może z Jasiem na współkę. Płut na płutie jediet i płutom pohaniujut[3] Tymczasem prawdziwy testament był u księdza Bakałowskiego; nadjechał z nim kiedyśmy jeszcze byli tam wszyscy, i z wielkiem podziwieniem wyczytaliśmy co słyszysz. Wyraźnie pisze, że dlatego i za to ci zapisał, iż u niego ani razu nie byłeś!
— Jakto? wszystko a wszystko! — wykrzyknął Hieronim.
— Co do grosza! witam cię milionowy chłopie — dodał dziadunio. — A co? tiażko nesty a żal pokinuty?[4] — rozśmiał się staruszek.

Odurzonego tym wypadkiem pana Hieronima wiedli tak do dworu, pan Paweł uśmiechający się gorżko i wesoły dziadunio, a już naprzeciw niego szła Konstan-

  1. Ciągnij kobyło, choć ci nie miło.
  2. Swój jak nie ukąsi — to uszczypnie.
  3. Łotr na łotrze jedzie, łotrem poganiają.
  4. Ciężko nieść, a żal porzucić.