cja żywo, obawiając się nie bez przyczyny wrażenia, jakie wiadomość nagła mogła sprawić na mężu.
Milcząc spotkali się małżonkowie.
— Słyszałaś? — spytał Hieronim.
— Wiem! wiem! Bóg nad miarę na nas łaskaw! a! serce mi pęka! dzieci nasze będą szczęśliwe!
Hieronim dziwnie się uśmiechnął.
— Kobieto — rzekł — alboż to pieniądz daje szczęście?
— Daj ci Boże zdrowie, żeś to miał siłę w takiej chwili powiedzieć! wykrzyknął dziadunio — nie oszalejesz od bogactwa!
Paweł to się uśmiechał, to krzywił i nie wiedział co począć z sobą, a odejść nie chciał, czując potrzebę zasługiwania się bratu.
— Potrzeba żebyś zaraz jechał do Strumienia — szepnął dziadunio — cała familja mnie tu po ciebie przysłała, czekając tam jegomości.
— Pozwólcie mi myśli zebrać, opamiętać się, rozmyślić, wytrzeźwić — odparł zbogacony — przyjść jeszcze do siebie nie mogę. Boję się żeby te skarby głowy mi nie zawróciły.
— Panie Pawle — cicho szepnął Dymitr — dajmy im trochę pokój, niech się z sobą poradzą i pocieszą, bo wielka radość jest jak wielkie strapienie, nie bardzo zdrowa. Ja do Waści na śniadanie.
Jakkolwiek Pawłowi nie chciało się odchodzić, gdy go pod rękę ujął dziadunio, musiał z nim ruszyć do dworu. Hieronim usiadł na ławce z żoną i głęboko się zadumał.
W większym dworze tymczasem oczekiwano niecierpliwie powrotu pana Pawła, a Julja powtarzała, chodząc z panną Hiacynthą po pokoju: — Na co to tym ludziom! do czego to tej sroczce! prawdziwie, zawszem myślała, że los głupi, ale nie myślałam żeby do tego stopnia się omylił!
Po twarzy pana Pawła poznać było łatwo, że nic nie zrobił; nos miał czerwony od przymrozku i spu-
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/476
Ta strona została uwierzytelniona.