Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/478

Ta strona została uwierzytelniona.

— A mnie kocz na co? — ze śmiechem zapytał Hieronim.
— Juściż tak wózkiem zajechać?
— Cóż to szkodzi?
— Śmiać się będą.
— Niech się śmieją!
Paweł poleciał wydać rozkazy zaprzęgania swojej najtyczanki; dziadunio sam został z obojgiem Hieronimostwem, ale o nic ich nie spytał, nic im nie radził. Hieronim też o spadku nie zagadał, chodził po izdebce zamyślony. Żona jego krzątała się około wyboru do drogi.


VII.

Wszystkich oczy zwrócone były na drzwi, gdy Hieronim wszedł do sali w Strumieniu. Jego prosty wiejski ubiór, gdyż dziedzic milionów Kasztelanica, nie zmienił zwyczajnego swego stroju z szarego sukna, twarz ogorzała, czoło zorane pracą i niedostatkiem, dziwnie odbiły się wśród wytworniejszych ubiorów i białych lic familji, z nadskakującą witającej go grzecznością.
On tu raz pierwszy w życiu był główną figurą, ogniskiem. Niektórzy spojrzeli po sobie i widać było myśl przelatującą po twarzach. Do czego to jemu? co on z tem zrobi?
Każdy jednak pospieszył uścisnąć zamuloną dłoń wieśniaka, i starał się już pozyskać go sobie, wyrazem oczu, ust lub słówkiem słodyczy pełnem. Jakoś gorżko to przyjmował Hieronim, którego dusza oburzała się może na te hołdy i cześć oddawane bożkowi grosza.
Pomimo prostoty ubioru, rubasznych ruchów i wieśniaczego układu, oko postrzegacza byłoby zawsze wyróżniło tę postać, na której malował się nawet bogactwy nie zatruty spokój, szlachetność i wesele poczciwej duszy. Nikt z przytomnych nie miał tego pogodnego