Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/479

Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzenia, tej siły w sobie co on. Nie zmieszali go ludzie, nie wbiły w dumę pokłony, nie upoiła woń kadzideł, — pozostał czem był.
Pierwszy pan Piotr, — przystąpił do niego.
— Hieronimie, — rzekł, — szczerze ci powiadam, że się cieszę twojem szczęściem; tyś na nie zasłużył... Daj Boże, żebyś użyć umiał na dobre tego, co ci los daje.
W milczeniu dłoń poczciwą uścisnął przybyły; za Piotrem zbliżać się poczęli wszyscy i witać i winszować i kłaniać. Szmer głuchy panował w salce.
— Patrzcie, — mówił pan August Pobiała do Tomasza, — jakto czarodziejski ten pieniądz ludzi formuje... ten Jegomość tak już pewien siebie, tak śmiały, jakby się nieustannie o ludzi ocierał, a jednak ledwie pierwszy raz wylazł ze swojej skorupki.
— Ale wszyscy się zgadzają na to, że bardzo uczciwy człowiek!
— Wszyscy co biorą i mają miliony, są nadzwyczaj uczciwi ludzie, — z uśmiechem dowcipnym, dodał pan August.
— I czy to potrafi utrzymać, zarządzić, gospodarować, — przerwał kulawy Józef, — wątpię, wątpię!
Stary ojciec z rozrzewnieniem przystąpił do syna.
— Widzisz Hieronimku, rzekł ze łzami, — ja zawsze ci prorokowałem, że się to złe, na któreście boleli, odmienić musi. Chwała Bogu, winszuję, błogosławię ci! Nie wątpię że użyjesz dobrze i o familji, nie zapomnisz...
Rotmistrz, że to nie był wcale gadatliwy człowiek, a serce miał dobre, przyszedł tylko do Hieronima i pocałował go z obu stron w twarz, ale słowa nie rzekł.
— Nikt ci spadku nie zaprzecza — dodał po namyśle pan Piotr; prawo za tobą — a zatem chcieliśmy ci tylko powinszować...
Hieronim wciąż stał milczący.
— Za pozwoleniem — odezwał się po chwili —