szego. — O nas to wszystkich chodzi; kochajmy się i za ręce się weźmy a myślmy o sobie.
— Zapewne, stryj to lepiej wiesz — dobrzeby to było, stryju kochany; ale ja nikogo nie widzę....
— Musi się ktoś przecie znaleźć. — Ja nie wszystkich tak blisko znam, bom tu wspólnego dobra pilnując, zasiedział się od lat kilku, ale.... może pan Paweł?
— Pan Paweł? — nie wiem! — cicho odpowiedziała Hieronimowa.
— Może który z synów Helusi?
— Mało ich znam.
— Tu potrzeba kogoś, nie młokosa, coby dobrze świat znał, ludzi umiał cenić, odkryć myśl nim się urodzi, zapobiedz gdyby się spełnić miała — czynnego, gorącego, nie tchórza, a przytem coby się umiał Kasztelanicowi podobać!
— A! o to wszystko będzie trudno!
— Tak! to ja wiem że trudno, ale przecie nie jest niepodobieństwo — odparł pan Samuel — naprzód, że Kasztelanic wszystkich jednakowo traktuje, dla wszystkich równo grzeczny i nikomu nie pokaże co myśli; powtóre, że oprócz kuchni wszystko mu podobno obojętne na świecie. Ale jednak człowiek żywy, śmiały, dowcipny, zręczny, coby go czasem potrafił rozruszać, zabawić, coby się stał potrzebnym, a któryby w tych zamurowanych kwaśnych twarzach dworaków czytał — na wieleby się przydał. A więc, powracaj pani jutro do domu, opowiedz mężowi co się tu dzieje; zwołajcie po cichu familję, wybierzcie tego posła i dawajcie go tu na moje ręce. Ja go tu popchnę i sam odpocznę — spokojniejszy. Wszystkich w tem sprawa, wszyscy radźcie razem — a nie, to się przyjdzie pożegnać jeśli nie z całem dziedzictwem, to ze znaczną jego częścią — bo niechybnie nam je z przed nosa pochwycą.
— A niemogłażbym jutro słówka, cichego słówka za sobą powiedzieć, nim odjadę? spróbować tylko? — spytała pani Hieronimowa bojaźliwie, nieumiejąc się wyrzec myśli wsparcia dla biednych swych dzieci.
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.